Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 1445 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 140.00km
  • Teren 100.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Harpagan 43 Czarna Woda

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 9


Nie ma co pisać za wiele. Było jak zwykle zajeb.... tzn fajnie było.
Wyjechałam w piątkowe popołudnie, piękna pogoda - iście wiosenna, słońce przygrzewało przez szyby MOJEGO NOWEGO GOLFA DWÓJKI = MNG2:D, ptaki śpiewały przepięknie (tzn ja ich nie słyszałam jadąc moim nowym golfem „dwójkom”, ale śpiewały – zapewniam Was), wiaterek lekko smyrał boczne lustereczka, które chybotały się lekkuchno. Nie zapodałam se żadnej muzy bo jakieś debile włamały się do MNG2 po 9 godzinach od zakupu i zapierdo.... tzn ukradli radio i półkę tylną z głośnikami, ale co tam – odpoczywałam zerkając we wsteczne lusterko na moją Lady rozłożyście rozłożoną na tyłach MNG2 :D

Nom.

Więc, dojechałam do BAZY, zaparkowałam, udałam się w kierunku sali gimnastycznej pozabierawszy ze sobą śpiwór i karimatę coby se znaleźć dobre legowisko. Znalazłam – a jakże – znów na antresoli (potem się okazało że to zbawienne bo mnie szczury nie dopadły przynajmniej). „Pozjechali” się znajomi i znajome, zrobiłam „rozeznanie”terenu (do stołówki trza było iść poprzez dwór (brrr). Po rozeznaniu swoich bagaży okazało się, że do śniadania nazajutrz to ja nie byłam przygotowana nic a nic... hm. Ale przecież Harpagan to jedna wielka rodzina :) i się łyżka znalazła :P

Rano.... kuźwa jakoś tak nieco chaotycznie było, zero stresu czy cóś. Mało co nie spóźniłam się na start. W przechowalni rowerów nadano mi numer: „o Pani 667 przyszła!” - przy okazji pozdrawiam całe grono Wolontariuszy z tego zimnego namiotu ;)
Dobra – więc tak, rano spotkałam Asię i Marcina – na boisko wpadłam jako ostatnia chyba, dorwałam mapę i zamiast OBMYŚLAĆ trasę, zwinęłam mapę i poszłam ich szukać. Po udanych poszukiwaniach stwierdziliśmy, że pośmigamy razem (przynajmniej początek trasy).
PK11 cel number łan, szybko łatwo i przyjemnie, wracamy tą samą trasą kierując się na PK17. Na rozstaju dróg (noooo jak to brzmi :D), tuż za Cieciorką dochodzą mnie głosy: „tam jest Monika” - zerkam - mija nas trzech rowerzystów, ni cholery nie jestem w stanie dojrzeć któż to mógł być. Zatem – jademy dalej. Zaczyna padać, lać w sumie. Fak ! No kurna jego mać – nigdy jeszcze nie jechałam w deszczu na Harpaganie. Przecinamy krajówkę na wysokości Bytoni i szybko lokalizujemy PK 17. Później PK9 – fajne miejsce przy jeziorze między Iwicznem a Czarnym. Między PK9 a PK15 przekraczamy Wdę (mostem mostem oczywista oczywistość – ja tam nie wiem gdzie inni się szlajali.... a …. to nie tu tylko przy PK14 chyba). No a na te czternastkę to „jechalim” przecinkami - całkiem przyzwoite nawet no no. Ale, ale za PK14 to już mi nie było wesoło. Piach, piaseczek, piasek – kuźwa no ! Non stop. Noooo i nawigowałam na PK16 – zostałyśmy we dwie z Aśką. Po drodze spotkałam kolegę z Białymi Oponami na zajefajnym „Specjalu” (teraz już wiem kogo :P) ChrisEm'a. Po krótkiej wymianie zdań (oczywiście chrisEM mnie znał – ja jego nie), każdy śmiga swoim tempem. Moja nawigacja nieco zawiodła i owszem trafiłyśmy na szosę, tyle że nie tam gdzie trzeba. Skutkiem tego było łażenie po żeremi bobrowej, dość szerokiej, Bóg mi świadkiem, że jeśli bym trafiła na coś takiego na samotnym rajdzie za chiny ruskie nie wlazłabym na to, nie wspominając o pokonaniu całej szerokości.
Dotarłszy w końcu z mokrymi stopami na szesnastkę, zostawiam Aśkę i zapierniczam na szóstkę (choć w zamyśle wpierw był PK10). Licznik mi nie działa, nie wiem jakim cudem ja trafiałam na te punkty, potem celowałam już na dwunastkę, ale mnie wzięło jakoś tak na Fojutowo i zawróciłam z trasy, PK18 zaliczone w pięknym stylu :P Chcecie zobaczyć ?
Proszę:

&context=C4b36f2bADvjVQa1PpcFNaltzpSjdSQ71SEFF9eC-TJ8J-Sq71h-w=

No i kogo spotykam kiedy już wracam z PK18?? No ? Kogo? Kolegę z Białymi Oponami :D ChrisEM śmiga na PK12, ja odpuszczam bo mam stracha, że nie zdążę na metę. Wystrzelił jak z procy - o dziwo nie prosto przecinając krajówkę, tylko szosą w stronę Czerska – czyli tam którędy ja planowałam swój spokojny powrót do bazy. No to se kręcę tą szosą i stwierdzam, że istotnie Chris wystrzelił jak z procy – ale ja go doganiam :) Ooooo jak miło. Kiedy jednak kolega z Białymi Oponami zjeżdża z szosy na te wstrętną, piaszczystą drogę – uznaję, że nie ma takiej siły coby mnie zmusiła abym i ja tam skręciła. No cóż – ale kiedy dotarłam do miejsca, w którym musiałabym opuścić ten piękny, gładki asfalt i kiedy zobaczyłam Jego sylwetkę na horyzoncie (kuuuużwa jak to brzmi :D), to pomyślałam: kto nie ryzykuje ten nic nie ma. I śmignęłam za nim. W Dębkach już jechaliśmy równym tempem.
Nie żałuję, że zjechałam z tego asfaltu wtedy. Trafiliśmy razem na PK12, potem przez Będźmierowice i Łąg prosto do Czarnej Wody, do Bazy – godzinę przed czasem. Nie zaliczyłabym dwunastki jadąc sama.
Dzięki :)

Oddałam rower do przechowalni (ooooo Pani 667 przyszła!), poszłam wziąć prysznic (lodowaty rzecz jasna), ale spotkałam tam Gośkę i podczas konwersacji jakoś zniosłam te niskie temperatury. I co zrobiłam potem ..?
Zasnęłam.
Oczywiście.
Spałam może 2h, może więcej. W końcu z wielkim trudem wstałam, spakowałam się, zaniosłam rzeczy do MNG2, odebrałam rower z przechowalni (już nikt nic nie mówił, ani ja nie musiałam mówić tylko mój rower wyprowadzono ze „stajni”), zapakowałam wszystko, odpaliłam i... (chciałoby się powiedzieć: udałam się na wielki zlot golfiarzy do Borska buahahahahahahahah) pojechałam w ciemną noc, przez Kaliska i Cieciorkę do domu.

Harpagan 43 – miał być moim sprawdzianem. Ale nie był.
Może jesienią. A może już 19 maja...

Nie żałuję ani minuty podczas minionego weekendu, żałuję tylko, że czas nie jest dla nas tak łaskawy i tam gdzie jest nam dobrze mija on o wiele za szybko.

Dziękuję rowerzyście co mi pomógł na żeremi bobrowej i dziękuję Ci ChrisEm za PK12 :)


Harp 43 © emo


Harpagan 43 czarna woda © emo


Lady na Harpie © emo


Harpagan 43 meta © emo


Kategoria RnO, Zawody



Komentarze
emonika
| 06:28 środa, 2 maja 2012 | linkuj Magic bo to tak na początku mi się wydawało.. że nie napiszę chyba nic :) a wyszło jak wyszło :)

Sikorski33 - masz rację, ale nie zawsze się udaje korzystac tak jakby się właśnie chciało :)
sikorski33
| 13:47 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj Czas i życie umykają szybko,więc trzeba z niego jak najwięcej korzystać, i to tak jak najlepiej lubimy.
Pozdrawiam
Magic
| 23:13 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj "Nie ma co pisać za wiele" he, he, he... Co by to było gdyby było... Że tak filozoficznie zapytam :-)
emonika
| 07:47 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj Mirek nie przejmuję się ;) jest tak jak chciałam.

WuJekG nooom najs najs - mogło być lepiej :)

Gosiaoooo tak, grupa wsparcia w takich warunkach - niezbędna ;)

Bartman - żałuj, żałuj i powspominaj Elbląg ;p

Webit - no to wiadomo :D :D :D
webit
| 07:16 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj 667 to sasiad szatana :D
goszyg
| 04:08 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj ... a grupa wsparcia pod prysznicem to było coś, o wiele łatwiej dało się znieść te drobne niedogodności... ;-)
WuJekG
| 22:57 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj Najs, Pani 667 :P
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!