Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:644.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:15
Średnia prędkość:16.98 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:53.75 km i 3h 35m
Więcej statystyk
  • DST 40.55km
  • Czas 02:28
  • VAVG 16.44km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Wdzydz

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 2

...
Pogoda taka sobie, ale co tam będziemy siedzieć w domu.
Iza, Jacek, Maja, Marcin i ja pośmigaliśmy sobie do Wdzydz. Po drodze okazało się, że uchodzi powietrze mojego przedniego koła. Ale dojechałam bez wymiany dętki. Na miejscu, kiedy Marcin sprawdzał moją dętkę nagle trzasnęła opona w Izy rowerze. Normalnie szok :)
Podjechałam do Jarka, który był z naszym synem na zgrupowaniu we Wdzydzach - pożyczyłam dętkę - bo tej Izy nie dało się skleić. Wróciliśmy do domu w super nastrojach.

Kierunek Wdzydze
Kierunek Wdzydze © emo
Dwie naraz.... masakra. Bez powietrza
Dwie naraz.... masakra. Bez powietrza © emo

Maja i szlak z Wdzydz :)
Maja i szlak z Wdzydz :) © emo
Juszki i my
Juszki i my © emo
Odpoczynkowo całkiem
Odpoczynkowo całkiem © emo




  • DST 37.60km
  • Czas 02:08
  • VAVG 17.62km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do mamusi :)

Poniedziałek, 27 lipca 2015 · dodano: 29.07.2015 | Komentarze 1

...
Do mamusi z Jackiem, spacerowo całkiem. Plus zakupy po drodze.
Deszcz wisiał w powietrzu, ale nas nie dopadł. Za to wiatr - niemiłosierny.




  • DST 55.72km
  • Czas 03:27
  • VAVG 16.15km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tu i tam.

Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 25.07.2015 | Komentarze 0

...
Lajtowo po mieście i do babci, i nad jezioro, i po zakupy :)
Patryk jakoś średnio na rower siada, ja go rozumiem - tym bardziej, że przed nim zgrupowanie kolarskie niebawem, a i ucho jeszcze nie wyleczone. Niemniej jednak w tygodniu przejechaliśmy te 55 km, codziennie po trochu i jest git.

Ciągnie mnie znów na wyprawę, tydzień to mało - a jednocześnie jak na warunki pracowo-domowe to sporo. Z drugiej strony sama się sobie dziwię, że dałam radę sama razem z dzieckiem, że w ogóle daliśmy radę i jeszcze nam to sprawiało mega radość.
Wiem czego mi brakuje jeśli chodzi o sprzęt. Nie jest łatwo od razu się w to wszystko zaopatrzyć. Ale z czasem uzupełnię braki.



...




Podsumowanie mojej pierwszej wyprawy

Poniedziałek, 20 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 3

...
Nie było nas w domu 7 dni. Przez pięć dni jeździliśmy. Przejechałam z moim 11 letnim synem w tym czasie 368 km. Pogodę mieliśmy bardzo dobrą. Jedynie pierwszego dnia w Tleniu, wieczorem popadało 30 minut. Potem było już tylko lepiej.  Spaliśmy na polach namiotowych (10zł osobodoba), a dwie nocki u rodziny. Mój namiot to .. yyy no name :) Nie przeciekał podczas wspomnianych 30 minut deszczu, ale wiem, że muszę zakupić coś porządnego. Na trasie spotkałam tylko jednego sakwiarza w Swornegaciach - jechał z Bydgoszczy. Jadaliśmy zwykle to co sami przygotowaliśmy,  dwa razy poszliśmy do knajpy. Nie zakupiłam kuchenki takiej jak chciałam tylko taką Dało radę zagotować wodę - nic więcej nawet nie próbowałam na tym robić. Przed wyjazdem zakupiłam sakwy crosso 2x30 l i odpowiedni do tego bagażnik massload oraz worek wodoszczelny FN 30 l. I już wiem, że sakwy crosso to najlepsze co kupiłam w ostatnim czasie. Nie musiałam się martwić o nic, żadna woda, kurz, otarcia - nic. Wiozłam na swoim rowerze (author traction sport lady) te dwie pełne sakwy oraz plecak z "najpotrzebniejszymi rzeczami i jedzeniem", Patryk na swoim rowerku wiózł namiot (3os.ciężki), śpiwór, karimaty, zapięcie roweru i flagę Kaszub :)
Był to pierwszy mój taki wyjazd gdzie "cały potrzebny dobytek" miałam na rowerze. Pakując się odrzucałam co rusz coś. A jak się okazało zabrałam za dużo ciuchów.  3 pary spodenek kolarskich - wystarczyły jedne (bo udawało mi się dwa razy pranie zrobić). Zabrałam dwie pary spodenek zwykłych - a wystarczyły też jedne. Trzy koszulki rowerowe - używałam dwóch. Zabrałam też adidasy oprócz spd - lekkie niby ale użyłam ich tylko raz - chodziłam w klapkach. Miałam jeden t-shirt - generalnie wystarczyło. Do spania getry i bluzka z dł. rękawem. Z pewnością wszystko zależy gdzie  i w jakim czasie się wybieramy. Taką samą ilość (prawie)  ubrań zabrałam dla syna: dwie pary spodenek kolarskich, dwie koszulki kolarskie, dwie bawełniane, spodenki zwykle jedne, do spania dresy, aaaa i zabralam polary - ale nie potrzebnie :))))))

Sama jazda z moim synem należała do tych nielicznych cudownych, gdzie nic nas nie ograniczało, no jedynie tyle aby dojechać przed zmrokiem tam gdzie mieliśmy spać.
Jestem pełna podziwu, że dał radę. Mimo, że dopiero co wrócił ze zgrupowania kolarskiego, chciał mocno od razu wyruszać na naszą wyprawę (tam dzienne dystanse były do 20 km max). Więc kiedy przejechał 97 km pierwszego dnia byłam pewna, że padnie i pójdzie spać - ale stało się inaczej. Oczywiście, że były chwile zmęczenia i nie chciał jechać - wtedy proponowałam porządny odpoczynek, czekoladę, colę, posiedzieliśmy w cieniu, porozmawialiśmy i było już dobrze.
Drogi jakimi się poruszaliśmy to były tylko asfalty - na te 368 km chyba tylko około 10 km to była polna droga, a 8 km drogi wojewódzkiej gdzie tiry chciały nas zabić.
Ostatni etap naszej jazdy to niedzielny odcinek Swornegacie - Brusy. Poprzednią noc i dzień Patryka bolało ucho i miał gorączkę, zrobił się wysięk i nie było wesoło - dlatego w Brusach zdecydowałam, że ostatnie kilkadziesiąt km przejedziemy pociągiem, dzięki Jackowi znałam godziny odjazdu (net mi padł w telefonie, a i bateria też już ledwo zipała). Potem prosto z dworca pojechałam z synem do pani doktor Oli (mam to szczęście)  - diagnoza: ropne zapalenie ucha, antybiotyk na 10 dni.
Oprócz tego nie fajnego zakończenia - cały tydzień był dla nas cudownym czasem. Non stop ze sobą, 24h/dobę, gadaliśmy i gadaliśmy, albo milczeliśmy będąc obok siebie. Dowiedziałam się bardzo wielu nowych rzeczy o własnym dziecku, zauważyłam to czego zwykle, nacodzień nie widzimy - przez ten tydzień mam wrażenie, że Patryk dorósł i stal się starszy, bardziej odpowiedzialny, przewidujący, wie jakie działania przyniosą jaki skutek, nie marudził,  nie złościł się - jak coś szlo nie tak - mówił o tym wprost: " mamo, ja nie dam rady, robimy przerwę", a nie wydzierał się i nie rzucał rowerem "bo on dalej nie jedzie i koniec". Podobnie przy rozbijaniu namiotu czy tez pakowaniu - nie musiałam go instruować, prosić - wiedział, co ma robić. ehhh wspaniały czas za nami :)

Cóż mogę powiedzieć więcej ? Spróbujcie !!!!

Trochę zdjęć
TRASA


Kategoria Różności


  • DST 38.64km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5 - ostatni: Swornegacie - Brusy

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 2

...
Rano pakowanie baaaardzo leniwe. Grono ludzi będących na campingu szykowało się na spływ, a my niespiesznie zbieraliśmy się do wyjazdu do domu. Nadal ciepło, słońce grzeje, a my się plączemy po polu namiotowym. W końcu udało się nam dopiąć wszystko i pojechaliśmy w kierunku Brus. Kilometry są jeszcze z poprzedniego dnia, gdzie wędrowałam po zakupy "do miasta" :)
Biorąc pod uwagę stan Patryka (zapalenie ucha i gorączka), w Brusach postanowiłam udać się na pociąg. Zaczęło lać kiedy posilaliśmy się na dworcu. W sumie kończyliśmy naszą rowerową wyprawę - więc może padać. Ostatnie 4 km  dworca do domu jechaliśmy w ulewie. Zmęczeni, ale przeszczęśliwi, co przeżyliśmy to nasze - nikt nam tego nie zabierze.

Cel Swornegacie
Cel dom © emo

Obiad na stacji PKP Brusy
Obiad na stacji PKP Brusy © emo

Moje kochane dziecko
Moje kochane dziecko © emo

Zmęczeni, ale jacy szczęśliwi. Co przezylismy to nasze
Zmęczeni, ale jacy szczęśliwi. Co przezylismy to nasze © emo




  • DST 32.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Małych Swornegaci

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 0

...
Sobotnia wycieczka tu i tam. Gorąco, ale znośnie.
Pojechaliśmy do małych Swornegaci, aby Patryk zobaczył zwodzony most. Potem jakieś zakupy, plaża i próba kuchenki hehehe :)

Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo.
Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo




  • DST 73.75km
  • Czas 04:29
  • VAVG 16.45km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

4 dzień: Okonek - Swornegacie

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 4

...

Super dzień !!!!! Rewelacyjna pogoda, siły wróciły. Byliśmy w Okonku dwa dni - więc wypoczęci pojechaliśmy w dalszą drogę.
Niestety już na 6 km łańcuch spadł między szprychy i kasetę i tak średnio co 10 km. Moje dłonie wzbudzały ogromne zainteresowanie - zwłaszcza jak robiłam zakupy w sklepikach po drodze. Ale co tam. Ważne, że dało się jechać. Patryk zadowolony, wyspany śmigał aż miło - mimo że na początek mieliśmy kilka km po drogach szutrowych i bardzo kamienistych.
Jechało się lekko, wiatr boczny, albo w plecy. Słońce opalało. Fajowo się kręciło.
Na samym początku kaszubskiej Marszruty jadąc od Konarzyn - znak ograniczenia prędkości 5km/h - ale się uśmialiśmy z Patrykiem :) Ledwo co dało się równowagę utrzymać hehehe. W końcu wjazd do Swornegaci. Nasz camping to Stanica Wodna PTTK Swornegacie nad j. Witoczno - polecam miejscówkę :)
Wieczór spokojny, odpoczywaliśmy nad brzegiem jeziora. Już wiedzieliśmy, że zostaniemy dwa dni, aby Patryk nabrał sił i nie zniechęcił się na ostatni już etapie do domu.

Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo

Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo
Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo

Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo

Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo

Cel Swornegacie, pogoda super :)
Cel Swornegacie, pogoda super :) © emo
Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo
Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo
Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo
Cel Swornegacie
Cel Swornegacie © emo
...




  • DST 90.98km
  • Czas 05:38
  • VAVG 16.15km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

3 dzień: Tuchola-Okonek

Środa, 15 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 0

...

Trzeci dzień rowerowania. Zmęczenie odczuwalne, ale nastroje rewelacyjne. Pogoda nadal dobra - oprócz fatalnego wiatru, który wiał nam prosto w twarz na całej trasie. Wyruszyliśmy z campingu jakoś po 9.00 - wjechaliśmy do centrum Tucholi, połaziliśmy po rynku. Musieliśmy pojechać około 3 km drogą nr 240 Tuchola-Chojnice - to była jakaś masakra. Boże co za debile - brak mi słów aby opisywać tych buraków w autach.
Przed Debrznem Patryk oznajmił, że musi odpocząć i nie daje rady. Ten wiatr nas wykańczał. Nie musieliśmy się nigdzie spieszyć, niemniej jednak było dość męcząco nawet jadąc lajtowo powoli. Poleżeliśmy sobie na karmiatach jakieś max 20 minut. W samym Debrznie też odpoczynek - zakupy w Biedronce i jedzonko. I ponownie im bliżej celu tym moje dziecko szybciej jechało :)
Kolejny etap 5 km drogą nr 22 - znaną mi doskonale, niby szeroka etc., ale biorąc pod uwagę silny wiatr, obładowane rowery - nie było łatwe. Każda osobówka mijała nas szerokim łukiem - ale TIRy miały w głębokim poważaniu czy jedzie rower, matka, dziecko - miałam ochotę rzucać kamieniami w nich, ehh.
W końcu o godz. 18.00 wjechaliśmy do Okonka. Nie spaliśmy tym razem na campingu, ale u rodziny :)

Tuchola rynek
Tuchola rynek © emo
Tuchola rynek
Tuchola rynek © emo
Kamień krajeński
Kamień krajeński © emo
Odpoczynek przed Debrznem
Odpoczynek przed Debrznem © emo
Prawie u celu
Prawie u celu © emo
Cel osiągniety
Cel osiągniety © emo
...





  • DST 35.36km
  • Czas 02:23
  • VAVG 14.84km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

2 dzień: Tleń - Tuchola

Wtorek, 14 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 0

...
Po nocnych łowach wstaliśmy sobie niespiesznie.
Na drugi dzień wyprawy zaplanowałam bardzo lajtową wycieczkę - bo tylko 35 km do Tucholi. Patryk zachwycony, zadowolony - dlatego aby tego nie zepsuć nie próbowałam nawet wydłużać dystansu.
Pogoda nam dopisywała. Nie odczuliśmy wysokiej temperatury, nie jechaliśmy długo,  na campingu zrobiłam pranie i wszystko wyschło w mig. Byliśmy co prawda sami na polu namiotowym, ale na pobliskim placu zabaw Patryk znalazł towarzystwo swoich rówieśników.
I za nami kolejny dzień. Przed nami znów dłuższy odcinek  - około 90 km.

Śniadanko i czas w drogę
Śniadanko i czas w drogę © emo

Cekcyn plaża
Cekcyn plaża © emo

Cekcyn plaża
Cekcyn plaża © emo
Latający namiot
Latający namiot © emo
Zajazd pod Jeleniem Tuchola :)
Zajazd pod Jeleniem Tuchola :) © emo
...




  • DST 97.46km
  • Czas 05:30
  • VAVG 17.72km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

1 dzień: Kościerzyna -Tleń

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 4

...
Moja wymarzona wyprawa rowerowa w końcu nastąpiła.
Pojechałam z synem Patrykiem (11 lat). Plan zakładał zrobić niewielką pętlę w promieniu max 150 km od domu.
1 etap: Kościerzyna, Wdzydze Kisz., Borsk, Wiele, Karsin, Czersk, Śliwice, Tleń.
2 etap: Tleń, Cekcyn, Tuchola.
3 etap: Tuchola, Kamień Krajeński, Debrzno, Lędyczek, Okonek.
4 etap: Okonek, Rzeczenica, Przechlewo, Konarzyny, Swornegacie.
5 etap: Swornegacie, Brusy. (Brusy - Kościerzyna PKP).

Mam tyle myśli w głowie i tyle chciałabym napisać, że nie wiem od czego zacząć. Może jednak od początku ?

Mieliśmy wyjechać rano w poniedziałek. Uważałam, że mam tyle czasu że hoho. Jeszcze nie docierało do mnie, że na ten dzień (który nam się kurczył w niesamowicie zawrotnym tempie) zaplanowałam nieco ponad 90 km jazdy.
W końcu "wyjazd". Świadomie i celowo wybrałam trasę tylko asfaltami. Choć zdarzyło nam się kilka km szutrowej drogi.
Po niespełna 3 km - ulewa - nosz jasny gwint ! Pięć minut i po deszczu :)
Pierwsze 35 km było jakieś takie niemrawe. Nie wiem czemu. Mały marudził, ciężko się jechało. Zrobiliśmy przerwę, niewielki posiłek pomógł. Między Karsinem, a Czerskiem jest fajna droga rowerowa - i tam jechało się świetnie. A po obiedzie w Czersku jazda to była istna przyjemność (dziwne, że im więcej km w nogach tym lepiej się nam jechało).
Tak się cieszyliśmy, że dojeżdżamy do celu, że nawet zdjęcia z tablicą Tleń nie pstryknęłam.
Zatrzymaliśmy się w Stanicy Wodnej PTTK. Znane mi miejsce, więc wiedziałam czego oczekiwać i czego się spodziewać. Rozbiliśmy namiot, potem posiłek, prysznic i .... myślałam że Patryk pójdzie spać. Przejechał 97 km, więc  to nie jest mało. Ale chciał najpierw pograć w piłkarzyki, a potem jeszcze poszliśmy połowić ryby - zeszło nam tak do 1 w nocy. Cuuuudny dzień !!!!
Chcę jeszcze :)

Poniedzialek trzynastego - start
Poniedzialek trzynastego - start © emo
Poniedzialek trzynastego - start
Poniedzialek trzynastego - start © emo
Poniedzialek trzynastego - w trasie - początek
Poniedzialek trzynastego - w trasie - początek © emo
Początek wyprawy
Początek wyprawy © emo
Moje szczęście
Moje szczęście © emo
Pttk tleń
Pttk tleń © emo

Synek i mama
Synek i mama © emo
Śniadanko i czas w drogę
Śniadanko i czas w drogę © emo