Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 1445 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:437.13 km (w terenie 220.00 km; 50.33%)
Czas w ruchu:11:15
Średnia prędkość:20.99 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:48.57 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • DST 42.55km
  • Czas 02:00
  • VAVG 21.27km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatni raz w październiku..

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 05.11.2011 | Komentarze 0

...
... byłam we Wdzydzach w niedziele właśnie. Tawerna zamknięta, nad jeziorem ludzi nie ma wcale - usiadłam na pomoście, cisza... i nagle: "jeeeb!" - Lejdi sie wypierniczyła - ot tak sama z siebie postanowiła się położyć na deskach. hałasu narobiła, może tylko Ci na żaglówkach hen daleko nieco usłyszeli.
Przedpołudnie było słonecze - ale kiedy ja już dojeżdżałam do Wdzydz słońce skryło się za chmurami. Mimo to i tak było świetnie.

Nie uwierzyłabym kiedyś gdyby ktoś powieział mi, że rower, jazda na rowerze - pomaga w tak wielu sprawach - nawet pozornie nie związanych ze sportem.

jesiennie. j. wdzydze © emo

...




  • DST 35.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 22.58km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wszystko i nic

Sobota, 29 października 2011 · dodano: 29.10.2011 | Komentarze 2

...
"Wszystkie chwile te, które są na 'nie'
Nie myśleć o tym już zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz
Tak już po prostu nie pamiętać sytuacji w których serce klęka"
- czyj to fragment?

"Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna"
- a czyj ten ?
...




  • DST 36.56km
  • Czas 01:35
  • VAVG 23.09km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedstawienie musi trwać ...

Wtorek, 25 października 2011 · dodano: 27.10.2011 | Komentarze 1

...
Jeszcze słoneczenie i jeszcze nie tak zimno.
Piękne słońce, piękne kolory (i piękna ja chciałoby się rzec, ale wcale tak nie jest). Wiatr nieco mnie wkurzał, bo strasznie spowalniał, i nie wiedzieć czemu cały czas miałam wrażenie że wieje non stop w twarz.
Mimo tego jednego minusa - popołudnie rewelacyjne.

Ciekawe tylko kiedy znów uda mi się pokręcić.

Ostatnio jest ze mną..

...




  • DST 46.02km
  • Teren 38.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 20.15km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tak jak lubię ;) Wracam i wracać będę.

Niedziela, 23 października 2011 · dodano: 23.10.2011 | Komentarze 10

...
Dziś "powrót do korzeni" (?), pojechałam czerwonym szlakiem do Gołubia.
Potem dalej na Krzeszną i do Ostrzyc.
Jesień przepiękna. I mimo wczorajszego marszu na orientację wsiadłam dziś na rower, aby rozruszać się po swojemu.
Z Ostrzyc postanowiłam wrócić nieco inną drogą niż to dotychczas bywało.
Też przez Krzesznę, ale potem odbiłam w prawo na Pierszczewko... tam to są dopiero piękne widoki.. Wszystkie działki przy jeziorze zagospodarowane, ogrodzone wysokimi płotami, gdzieniegdzie widać tylko przepiękne domy - reszta ukryta przed okiem zwykłego nieśmiertelnika/rowerzysty.
Mi jednak wystarczy trochę słońca, las i jezioro :)
Po krętych podjazdach błotnych w końcu opony dotykają asfaltu i pomykam lekko do Gołubia. Dalej znowu tym moim pięknym czerwonyyyyyymmmmmm do domu :)

naprawdę uwielbiam to miejsce - wracam i wracać będę. © emo


wiosna wiosna wiosna ah to Ty ... eeee nie. to nie teraz. dziś prawdziwie jesiennie. © emo


Więcej zdjęć
...




  • DST 25.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 25.00km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poharpaganowy rozjazd ..?

Wtorek, 18 października 2011 · dodano: 23.10.2011 | Komentarze 0

...
Mało, za mało wiem.
Ale tak czasem bywa, że nie można mieć tego co by się chciało.
Choć ostatnio ktoś mi coś uświadamia bardzo intensywnie, że wszystko zależy ode mnie. Chciałabym mieć tyle optymizmu w sobie i siły.
No dobra - ważne że mam rower :)
...




  • DST 125.00km
  • Teren 70.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Harpagan 42 Elbląg

Sobota, 15 października 2011 · dodano: 19.10.2011 | Komentarze 11

...
A więc tak - rok czekałam na niego. I się doczekałam.
Wyjazd z Marcinem w piątek po południu - po raz pierwszy z nocowaniem w bazie (to jest dopiero hardkor).
Spanie na twardej podłodze na balkonie sali gimnastycznej oraz padający całą noc deszcz, bębniący o dach dość skutecznie wybudzał mnie ze snu. Mimo to ponownie zasypiałam z nadzieją, że rano nie będzie padać. I tak też było. Po smakowitym śniadaniu udaliśmy się po nasze rowerki.
W kolejce do przechowalni spotykam Kosmę i Darka (bardzo miło, ale bardzo krótko – zamieniliśmy zaledwie kilka zdań), wyjście na boisko, rozdanie map i... nie – wcale nie start, ani wcale nie debata jak jechać – tylko zaczęły się poszukiwania Marcina. On pewnie szukał mnie tak samo intensywnie jak ja jego – w końcu udało się nam siebie nawzajem zlokalizować.
A więc – start: uderzamy na PK19. Wyjazd z miasta sporą grupą, ludzie udają się w różnych kierunkach.
Punkt "prawie" w mieście, a ja już wiedziałam, że będzie caaałkiem ekstremalnie. Moja Lejdi pewnie też – poczuła to na własnych szprychach. BŁOTO. To słowo będzie się przewijać przez większość mojej relacji – jestem zresztą pewna, żę nie tylko mojej.

Dziewiętnastka zdobyta – całkiem sprawnie. Dojeżdżając do niej już wiemy, że wracamy tą samą drogą i kierujemy się na północ na PK8 i tak oto dojazd do ósemki okazuje się apogeum "błotowiska" (teraz tak mogę powiedzieć – bo nigdzie więcej później (ani nigdy wcześniej) nie spotkałam CZEGOŚ takiego), jadę, jadę, jadę, nie wywalam się, kręcę, młóce wręcz byleby utrzymać pion i nie wyrżnąć się w te błotniste kałuże. Niewiem jakim cudem udaje mi się przebrnąć przez to COŚ z tyłkiem na siodełku. No tak, ale niestety trzeba też wrócić, tą samą błotnistą aleją do szosy, ehhh no cóż.. ktoś mówił, że będzie lekko? Powrót na szosę męczący, ale jej widok bezcenny :P Poza tym okazuje się, że już tam byłam w zasięgu wzroku Niewe (o czym Niewe jeszcze niewiedział, ja też nie).

Harpagan42 po błotnym SPA już po drugim pkt © emo


Po krótkiej sesji zdjęciowej, pomykamy dalej (szosą :D) na północ w kierunku PK15 – nie mając pojęcia co tam się będzie działo. W wąwozie spotykam Bartmikę poczym zaliczam przepiękną glebę – biorę ją ślizgiem na błotnistym podłożu.

Harpagan42 - czerwony szlak gdzieś w okolicy Próchnika © emo


Skaczemy przez rzeczki, rowerki fruwają i naszym oczom ukazuje się przezajebiste podejście. Nie jestem w stanie tego pokonać, ledwo idę i niewiedzieć czemu Lejdi jakoś ciągnie mnie w zupełnie odwrotną stronę, czyli w dół. Marcin bierze zatem ją w obroty i migiem jest już u góry z dwoma rowerami, a ja ? Idę, idę idę, człapię w sumie. No i się doczłapałam. Zanim zlokalizowaliśmy (?) PK15 minęło jeszcze sporo czasu. W końcu nam się udało. I tam też dokonuje się skrzyżowanie spojrzeń mojego i Niewe'go.

Harpagan42 PK15 © emo


Zapomniałam dodać, że w sumie to nie było aż TAKIEGO błota w okolicy PK15.
Kolejny nasz cel PK16 – nawigacyjnie łatwo i "bezbłotnie", na punkcie wspaniały widok.
Harpagan 42 Tolkmicko © emo


I tam też dowiedziałam się, że jestem piątą kobietą odwiedzającą ten pkt.
KSR i HARP42 PK15 © emo

Harpagan 42 PK15.. tylko ja byłam taka błotnista © emo


Potem też szosowo do Tolkmicka na PK20. Marcin miał chyba inny plan – ale albo mój urok osobisty, albo siła perswazji przekonała go, że mój pomysł to dobry pomysł :)
Droga prowadziła przepięknym, nowo położonym asfaltem wzdłuż torów tuż przy plaży i nagle, ni z tego ni z owego asfalt się skończył i rowerki zanurzyły się po piasty w czymś... Norrrrrmalnie standard co nie? Powinniśmy być już przyzwyczajeni, że harpagan w Elblągu to "błotne spa".
Sam pkt był położony na plaży. Fajnie tam było. Po drodze udało mi się zdjąć ochraniacze z butów – pomiędzy butkiem a ochraniaczem właśnie miałam 4 cm "zaprawy" – poczułam się wyjątkowo lekka :P A na punkcie było naprawdę plażowo.

harpagan 42 PK 20 © emo

harpagan 42 PK20 © emo


Wróciliśmy do Tolkmicka. Teraz wiem, że mogliśmy się nieco zastanowić na PK20 co dalej, no ale już byliśmy praktycznie w drodze powrotnej więc trzeba było obrać jakąś inną strategię niż dotarcie na PK10.
Zatem śmigamy na PK17. Szosowo, potem oczywiście w błocie, docieramy na punkt. Stamtąd migiem (?) śmigamy na Kwietnik, tzn do Kwietnika – tam punkt dość łatwy nawigacyjnie. Kolejny cel to PK18. Dłuży mi się droga jak jasna cholera. Dojazd to jeszcze jako tako, ale powrót z punktu do szosy to już ponad moje siły. Jednak kiedy koła mojej Lejdi dotykają twardego, PŁASKIEGO asfaltu wstępują we mnie jakieś diabelskie (?) siły i gnamy ile sił fabryka dała do miasta Elbląg, aby jeszcze zdążyć zaliczyć PK5. Udaje się nam.

Najniższy pkt w Polsce ileś tam p.p.m. © emo


Powrót do bazy spokojnym tempem. Jesteśmy 30 min przed jej zamknięciem.
Udało mi się poprawić wynik sprzed roku. I oto mi między innymi chodziło.
A biorąc pod uwagę poziom trudności tej edycji harpagana sama sobie pogratulowałam niezłej lokaty. A fakt iż cały dzień spędziłam tak jak uwielbiam powodował poprawienie mojego nastroju.. 15 października na długo pozostanie w mojej pamięci (tzn na zawsze w sumie) :).

Byłam trzecia na 40 kobiet. 74 na 361 startujących. Marcin był 71 (szybciej się "czipował).

Kiedy już leżałam w moim legowisku niemając nawet ochoty na browca... zadzwonił telefon. Po kilku minutach już byliśmy na dole i dzielilismy się wrażeniami z przeżytego dnia z Marchosem i Turystą :) Bardzo miło, że Marchos zadzwonił do mnie – inaczej byśmy się nie spotkali. A tak przynajmiej pogadaliśmy choć chwile.

Potem poszłam spać. Obudziłam się na oficjalne zakończenie. Później pakowanie i jazda do domu.

Nie żałuję niczego. Jak dla mnie był to najtrudniejszy harpagan. Mój szósty start – ale czegoś takiego to ja jeszcze nie przeżyłam nigdy. I bardzo dobrze. Mi się podobało. Chcę jeszcze :D

P.S. Pozdrawiam serdecznie Michała ;) oraz wszystkich tych których spotkałam.

ZDJĘCIA
...


Kategoria RnO, Zawody


  • DST 15.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 16.36km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Seba, ja i katar. Aha no i jesień ..

Niedziela, 9 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 0

...
Nie miałam jechać.
Rano dzwoni Monia i kusi.... ale ja wiedziałam, że z rana nie mogę. Poza tym moje samopoczucie pozostawiało wiele do życzenia. Ale pomyślałam, że albo wyzdrowieję, albo się rozchoruję na dobre i może zdążę wyzdrowieć na harpagana (nooo wiem - kombinuję jak "koń pod górę" i tak nic z tego nie wyjdzie).
Z biegiem dnia jakoś odpuściłam pomysł rowerowania, ale popołudniowy spacer zmotywował mnie jednak i pokręciłam nieco. Tyma razem nie sama, tylko z Sebastianem. Niestety doszło do niewielkiego nieporozumienia - ja proponując synowi przejażdżkę miałam na myśli wolną jazdę relaksacyjną - ale dla Seby "przejażdżka" to max.2km! No i marudził nieco. Droga powrotna już w lepszym nastroju. Ale i tak po powrocie powiedział, że "cały czas było pod górkę" :)
...




  • DST 36.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 18.78km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tułaczka po tułaczce :P

Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 0

...
Oczywiście te 70 km 1 października nie było na "tułaczu" tylko zwyczajnie sobie zrobiłam 40 km rozgrzewkę jeszcze w sobotę przed nocnym rajdem.
A że w nocy i tak było mi mało - więc w niedzielę jak tylko wróciłąm z Wejherowa - wskoczyłam na rower i MUSIAŁAM pokręcić jeszcze. Nie było to wprawdzie żadne szaleństwo, ot taka sobie przejażdżka, ale jakże potrzebna, to wiem tylko ja.

Niestety tydzień to sporo i nie pamiętam szczegółów z tamtego dnia. Widocznie nie wydarzyło się nic godnego uwagi :)

Za to pamięta mdoskonale co mi grało caaaały ten tydzień.. :D


Dedykuję to.. wiadomo komu :D
...




  • DST 76.00km
  • Teren 76.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienny Tułacz 2011

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 05.10.2011 | Komentarze 7

...
Kilka słów wyjaśnień...
Tak - zgadzam się z Wami - dłuugo mnie tu nie było. Dlaczego ?
Jeszcze nie znam odpowiedzi. Fakt jest taki, że odkąd wróciłam do pracy po tak długiej przerwie trudno mi "zorganizować sobie życie na nowo" :)
Jednak powoli wychodzę na prostą.
Czego dowodem może być to iż zdecydowałam się na nocny rajd na orientację.
To co do tej pory robiłam na harpie ma się nijak do tego co się działo w nocy na Tułaczu :P Nie da się opisać. No ale po kolei.

Wyruszamy we troje: eMeneMsy czyli Monia, Monia i Marcin, w sobotnie popołudnie do Wejherowa.
Rejestracja i przebieranki, przygotowanie rowerów i ... nadchodzi nasz czas startu. GODZINA 22.15.
Wyruszamy na północ, potem odbijamy na północy wschód, odnajdujemy pkt1, wcześniej plącząc się między drogami i znajdując pkt stowarzyszone, na które nie dajemy się nabrać, spotykamy też rowery pozostawione sobie w krzaczorach, a potem po kilkudziesięciu minutach, gdzieś hen, hen za górkami spotykamy rowerzystów co tych swoich rowerków szukali...
Pkt2 też jakoś nie trudno było znaleźć, ale to co się działo na pkt3 przechodziło najśmielsze oczekiwania nas wszystkich. Kilka zespołów latało po lesie i szukało tej "trójki", trwało to dość długo i nikt nic nie znalazł.
Na domiar złego, nie dość, że nic nie znaleźliśmy to jeszcze "zgubiliśmy", tzn nie ja ani nie Monia, ale zgubił się Marcin i jakiś Jarek. Więc w nocy, w lesie słychać było chwilami wrzask: Maaaaaaaarcin, Jaaaarek... ehh było wesoło :)
Odnaleźli się chłopcy i pomknęliśmy zrezygnowani na "czwórkę".
Pchaliśmy te nasze aluminionwe rumaki po ciemnej leśnej ścieżce kiedy spotkaliśmy dwóch innych tułaczy - po wspólnych obliczeniach i dyskusjach udało się nam chyba jednak trafić na pkt3 - gdy tylko ujrzeliśmy punkt - euforia nasza sięgała zenitu. Potem już "biegiem" na pkt4.
Jednak na pkt5 zrobiło się spore zamieszanie. Może to zmęczenie, może zniecierpliwienie. Postanowiliśmy udać się już do bazy.

Trochę się przespaliśmy aby doczekać oficjalnego zakończenia.
Oczywiście wyniki były dostępne już w bazie.. i okazało się, że ta "słynna" nasza trójka to nie był właściwy pkt.
Pamiętam tę radość, jak bardzo się wtedy cieszyliśmy, że nawet do głowy nam nie przyszło pomierzyć tego dokładniej. No ale cóż - na tym polega całą zabawa :) No i piątka to już totalny nasz błąd, nasze lenistwo - szkoda gadać :)

Na 16 zespołów zajęliśmy 14 miejsce - jak dla mnie to nieistotne - nie zapomnę tej nocy do końca życia - tak samo jak mojego pierwszego Harpagana i będę do niej wracać z sentymentem.

Jedno wiem napewno, że na Wiosennego Tułacza NIE zabiorę roweru.
Tułacz to świetna impreza, ale ja rower sobie daruję w tym wypadku.
Podczas tej nocnej tułaczki zrobiłam zaledwie 30 km, a do bazy zjechałam o 6 rano. Więcej pchałam rower i wciągałam go i więcej z niego spadałam niż na nim siedziałam, ale i tak było świetnie.

Serdeczne dzięki dla Moni i Marcina.

Do zobaczenia na Harpaganie !

Jezienny Tułacz edycja moja pierwsza :P © emo


Więcej zdjęć tutaj.
...


Kategoria RnO