Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:501.25 km (w terenie 245.80 km; 49.04%)
Czas w ruchu:19:53
Średnia prędkość:21.61 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:45.57 km i 2h 12m
Więcej statystyk
  • DST 11.00km
  • Teren 11.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jakieś zabłąkane km przedmaratonowe i po.

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 0

...
Jakaś tam rozgrzewka i potem dojazd do domu po maratonie - to chyba te zbłąkane malutkie km.

Powinnam coś dokończyć... scenariusz jest już napisany - tyle, że w głowie.
A to dobry podkład muzyczny pod niego...

&feature=player_embedded

Wszystkie tamte dni teraz przeminęły ale jedna rzecz jest prawdziwa
Kiedy patrzę, dochodzę do wniosku, że wciąż cię kocham
Wciąż cię kocham

...




  • DST 65.17km
  • Teren 65.17km
  • Czas 03:17
  • VAVG 19.85km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po blisko czteroletniej mojej karierze w KaeSeRze - pośmigałam na kościerskim maratonie :)

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 02.10.2012 | Komentarze 1

...
V Jesienny Maraton w moim "cudownym", "fantastycznym" mieście zaliczony.
Cudem tak właściwie. Do wczesnych godzin rannych nie wiedziałam czy jechać czy nie. W końcu jednak udałam się do biura zawodów - gdzie zwykle to ja siedziałam po tej drugiej stronie - a dziś jednak było inaczej. Uregulowałam startowe, odebrałam numer i poszłam do domu przygotować rower.
Można by powiedzieć "coś się kończy coś zaczyna" - mój start w tym maratonie miał dla mnie ogromne znaczenie, czy osobiste? Możliwe.
Ciesze się, że wzięłam udział w tej imprezie jako zawodnik już - a nie jako organizator.
Serdecznie dziękuję wszystkim z KSR za te ostatnie cztery lata.

Trasę maratonu znałam w 50% - tę część sprzed 3 lat. Jechało mi się świetnie.
Na początku znowu jakieś dziwne bóle (normalnie mi sie Kwidzyn przypomniał), ale dawałam radę.
Wiedziałam, że nie mam szans dogonić Aśki, Elki czy też już nie wspomnę o Oli. Jechałam tak jak umiałam i tak szybko ile miałam siły. A kiedy zobaczyłam, że zbliżam się do jakiegoś zawodnika - nie wiadomo skąd pojawiał się jakiś cudowny zastrzyk energii i kręciłam dalej wyprzedzając kilkoro rywali.
To motywowało naprawdę. Czułam, że dam radę i nie powinno nic złego się wydarzyć do mety.
Niewielkie skurcze nieznacznie mnie spowolniły - ale to było tuż przed metą - więc nie było tak źle.
Ukończyłam wyścig. Szczęśliwa bardzo.

Nie byłam tak bardzo zmęczona jak po skandii - bo i km było znacznie mniej - mogłam spokojnie porozmawiać, chodzić, jeść i pić - bez utraty tchu :)
Jednak jak zobaczyłam wyniki to mało mnie nie zatkało - jeden z zawodników, którego zostawiłam tuż po 30 kilometrze i na bank mnie nie wyprzedzał - w wynikach był o prawie 40 pozycji wyżej niż ja....
Nie chce mi się już tego komentować. Dla mnie jest to żenujące.

Mój wynik czy mnie usatysfakcjonował? Tak.
Przyjechałam jako czwarta z kobiet. To, że miałam pudło w K-3 - nic nie znaczy bo i tak nie miałam konkurencji.
Co nie zmienia faktu, że było miło - ale nieco samotnie :D
Tutaj są wyniki szczegółowe dystansu mega - trasa mierzyła 65 km a nie 60 km.

Czy to moje zakończenie sezonu ?
...


Kategoria Zawody


  • DST 15.71km
  • Czas 00:42
  • VAVG 22.44km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie piszę nic bo mi zniknęło trzy razy

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 5

...
Pisałam kilka razy i zawsze mi zwiało.
Teraz pewnie też tak będzie - napiszę i mi zniknie.
Chciałam podzielić się moimi spostrzeżeniami że nie zawsze deszcz i wiatr to fatalna pogoda - mi akurat w sumie było na rękę, że w niedzielny wieczór popadało - mogłam przynajmniej sprawdzić czy bluza którą dostałam na skandii faktycznie działa tak jak trzeba. No i działa :D
Nie pośmigałam więcej bo było tak ciemno że nie widziałam nawet chodnika i ddr.
A lampek nie miałam.
Musze se baterie kupić.
...




  • DST 88.00km
  • Teren 88.00km
  • Czas 04:24
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skandia Maraton Kwidzyn 2012

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 13

...
No i po zawodach....
Ile mnie to kosztowało to wiem tylko ja sama....
Poszłam za ciosem - bo głupio by było zmieniać dystans z GrandFondo na Medio.
Biorąc pod uwagę, że kiedyś zaczynałam od Medio, potem Mini to tegoroczny największy dystans był chyba szaleństwem. No ale cóż :)
Drugi start w tym roku na skandii i jednocześnie ostatni przyniósł mi pierwsze miejsce w tej edycji i drugie w generalnej klasyfikacji. Tylko, że moim zdaniem prawdziwe ściganie dla kobiet i prawdziwa rywalizacja odbywa się na tym średnim dystansie. Może za rok tak właśnie będzie.

Rano pogoda nie zachęcała do wyjścia nawet z domu, a co dopiero do wystartowania na maratonie.
Na szczęście nie padało - fakt było zimno, jednak nie było tak źle.
Trasa niby płaska, ale piachu od cholery, no i wiatr. Poza tym po pierwszej pętli chciałam zejść z trasy, bolał mnie brzuch jak jasna cholera, potem nerki - myślałam, że zdechnę tam. Na 45 kilometrze zobaczyłam Marcina - mówię, że schodzę z trasy, że nie daję rady, że wszystko mnie boli.... Jak On się na mnie wydarł, jak zaczął się drzeć na mnie, że nie mam ściemniać, że dam radę, że mam jechać dalej i że zawsze mogę dać z siebie więcej... Nożesz kurwa mać.... Tak się wkurzyłam, że jednak pojechałam dalej. Byłam tak zła, że.... ehhh.
Potem dziękowałam za taki doping bo gdyby mi tylko powiedział " ok to schodź z trasy, nie jedź dalej" - nie pojechałabym, przerwałabym wyścig i.... dopiero wtedy miałabym wkurw totalny, że nie dałam z siebie jeszcze więcej.
Tak jak Marcin mi powtarza - "to nie prawda, że do trzech razy sztuka - zawsze można dać z siebie więcej" - słowa pułkownika amerykańskiej armii VII Brygady Kawalerii Powietrznej.

Drugie kółko - najdłuższe 45 km w moim życiu. Byłam pewna że jestem ostatnia.
Na około 60 kilometrze dogoniła mnie Asia - złapała gumę na pierwszym kółku - chwilę śmigałyśmy we dwie. Potem Ona pojechała swoim tempem.
Myślałam że ten maraton nigdy się nie skończy - nie bolał mnie już brzuch, ale nerki to chciały wyskoczyć chyba ze mnie. Miałam naprawdę dość.

Wjechałam na metę - nie mogłam znowu oddychać, brakowało mi tchu.. kurde...
Tak sobie myślę - masz to na własne życzenie - jedziesz, płacisz - za to kurde żeby się zmęczyć.

Ale potem już było tylko lepiej :)

Nie sądziłam, że zdobędę się kiedykolwiek na ten najdłuższy dystans. Zawsze chciałam spróbować. No i zrobiłam to drugi raz. Co będzie w nowym sezonie? Nie wiem. Z pewnością będę jeździć na rowerze :)

Dziękuję za doping, za wsparcie od ludzi których nawet nie znałam - bo na swoich nie ma co liczyć.

Dzięki dla tych, którzy byli ze mną i dla tych, którzy dobrze mi życzyli.

P.S. Odeszłam z KSR.

Do zobaczenia !

Skandia Maraton Kwidzyn 2012 sektor © emo


Skadia Maraton Kwidzyn 2012 © emo


Skandia Kwidzyn 2012 ostatnia edycja © emo


Skandia Maraton 2012 klasyf. generalna © emo


"pucharek" skandiamaraton 2012 © emo


medalik :d skandia maraton lang team © emo


&feature=plcp
...




  • DST 36.04km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 24.86km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świetne spotkanie " po latach", a na deser krótka wymiana zdań z pewnym "patrolem" :)

Środa, 19 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 2

...
Tak jak mi sie nie chciało dziś na rower wyjść to tylko ja wiem.
Ale to uczucie jakieś takie dziwne - bo chciałam i nie chciałam.
Tzn na początku nie mogłam - bo są też inne sprawy - ważniejsze niż rower.

W końcu przebrałam się "w obcisłe" i .... właśnie.... gdzie tu jechać ?
Kierunek Stężyca. Na Kartuskiej - niespodzianka - spotkałam moją koleżankę, której daaawno nie widziałam, a która notabene w jakimś stopniu "zaraziła" mnie rowerowaniem. Pamiętam mój pierwszy podjazd na Wieżycę od strony torów - to właśnie było z Mariolą. Myślałam, że zdechnę tam - a ona tak lekko i diabelnie szybko tam wjechała. No cóż - ciekawe jakby to było dziś :)

Do Stężycy dojechałam sama - miałam dziś cholernie mało czasu - potem na Zgorzałe i dalej kierunek Gołubie. Ale gdzieś tam w lesie se skręciłam w prawo.... hmmm lubię takie nieznane drogi.... ale jak mam czas i jak jest widno. Obawiałam się, że zostanę w tym lesie kurna do rana. Planowałam wyjechać na szosę Gołubie-Stężyca i tak też się stało. W końcu :)

Ekspresowo do KS. Po drodze krótka wymiana zdań z Panem Policjantem z patrolu, który mijałam wcześniej. Coś mi marudził, że słabo mi idzie. Nożesz kurna jego mać ! :) Niech sobie sam spróbuje pośmigać ! No. :)

Wjazd do miasta i..... znooooowu to samo - ludzie mają w dupie rowerzystów i ścieżki dla rowerów. QRWA ! Święte krowy !! wrrrrrrrrrrrrrr

Dobra. Koniec. Nie ma sensu się wściakać. I tak nic nie zmienię....

Dobranoc.

W sobotę Skandia Kwidzyn..... masakra... Grand Fondo 88 km terenu...
Co to będzie ?!
...




  • DST 18.48km
  • Czas 00:53
  • VAVG 20.92km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sala samobójców = kościerskie drogi, chodniki i ddr'y.

Wtorek, 18 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 2

...
Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam po raz kolejny, że ludzie w KS to jakieś niedouczone istoty co nie potrafią korzystać z chodnika, ddr i drogi.
Myślałam, że zejdę z roweru i przypier....dole jednemu i drugiemu gamoniowi co nie wie że JEŹDZI SIĘ PRAWĄ STRONĄ ŚCIEŻKI, albo że wyprzedza się po lewej stronie i że NIE JEŹDZI SIĘ PARAMI na i tak wąskich tych kościerskich ddr'ach. To była jakaś totalna porażka ta moja wczorajsza przejażdżka. Ludzie jacyś tacyś otumanieni czy coś. Miałam dość.

Ja nie wiem kiedy ja mam pośmigać przed tym Kwidzynem.... :(
...




  • DST 14.98km
  • Teren 14.98km
  • Czas 01:08
  • VAVG 13.22km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

IV MTB Lębork i ja :D

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 11

...
No i jak się okazuje mój wczorajszy trening wcale nie zaszkodził mi w dzisiejszym wyścigu.
Pamiętałam swój start i wyścig sprzed dwóch lat.... Tym razem było nieco inaczej.
Przyjechaliśmy rano. Przebrałam się i myk na trasę coby się z nią zapoznać - wróciłam z tej przejażdżki lekko zdziwiona.... nie podjechałam ani jednego podjazdu bez zsiadania z roweru - mało tego - nie zjechałam na żadnym zjeździe ... porównując do trasy którą pamiętam: normalnie załamka, dodatkowy podjazd i zjazdy takie że krew w żyłach mi się zagotowała.
Ale....
W końcu nastąpił mój start... Pierwsza pętla to jakaś kurna totalna pomyłka - nigdzie nie mogłam swobodnie podjechać ani zjechać - spore zainteresowanie tym dystansem wielu ze startujących (a mających siły) uniemożliwiło pokonanie trudnych odcinków siedząc "w siodle" - za to druga pętla - już zupełnie spokojnie, bez tłumów i o dziwo - mimo zmęczenia, jechało mi się o wiele lepiej własnie to drugie kółko.
Finał taki jak widać na załączonych zdjęciach :)

Trasa lęborskiego wyścigu zasługuje na najwyższe oceny - muszę przyznać, że organizatorzy naprawdę "wiedzą co robią".

Za tydzień skandia maraton..... tam to już nie będzie tak krótko i intensywnie.... aż strach się bać :P

Dzień zakończony jak nigdy przedtem.
Nikt nigdy nie zgotował mi takiej niespodzianki po żadnym wyścigu, co ja gadam - w ogóle nikt nigdy mnie tak nie potraktował jak dziś.
Czułam się naprawdę wyjątkowo :) Dzięki M.

podjazdy masakryczne - ale tak se myślę.... trzecie kółko spoko - dałabym radę buahahhahahh © emo


no i jest :) ale myślałam że padnę na trasie i będę umarnięta :) © emo


i nagroda - w końcu miniaturka roweru ;p ;p ;p © emo

...


Kategoria Zawody


  • DST 72.32km
  • Czas 03:00
  • VAVG 24.11km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Ta, która swym blaskiem przyćmiewa wszystkie inne" pląsała dziś między kroplami deszczu

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 0

...
Tak pląsała, że nie zmokła nic a nic.
Pojechałam se w końcu (bo od rańca nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić poprzez te durną pogodę) do Bytowa. Jutro zawody w Lęborku - miałam jechać lajtowo no i jechałam tak sobie spokojniutko.
Zdjęcia są - ale nie mam "siły" aby je zgrać teraz.
Po wizycie na zamku pojechałam coś zjeść. Gorąca zupa w ten dzień była trafionym wyborem.
Powrót z wiatrem - więc było lżej, mimo że sił mniej.
Czas spać.
Jutro lęborskie XC. Zobaczymy co mi tam z tego ścigania wyjdzie.

A na dobranoc to co lubię :)
&feature=g-vrec

...




  • DST 60.65km
  • Teren 60.65km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wygonin i poszukiwania szałasu :)

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 10

...
Normalny dzień w pracy, siedzę za biurkiem, ktoś puka do drzwi:
- Pani Monika ?
- Tak to ja.
- Proszę to przesyłka dla Pani - i zostaje wręczony mi bukiet róż.
- yyyyyyyyyyyyyyyyyyyy.... yyyyy dzię..... kuję...
- Dowidzenia, życzę miłego dnia.
- yyyyyyyyyyyy..... do.. dowidzenia..

Nie byłam w stanie nic powiedzieć....
Poranek zaskakujący jak nigdy w życiu... do dziś nie wiem od kogo te kwiaty.
Nie mam urodzin ani imienin ani nie przypomina mi się żadna rocznica...

czyje to - ktoś mi powie ????????? © emo


Po pracy musiałam jakoś odreagować - nie to że było mi aż tak źle - ale pogoda zachęcała a i czas był na to aby pokręcić. Postanowiłam wyruszyć na poszukiwania "zaginionego szałasu" - obawiałam się nieco, że za chwile, to ja będę tą zaginioną. Ale trafiłam w końcu :) Póki co tylko do wioski - dalej po piwnej przerwie jakoś ulotniła się ochota na dogłębną penetrację tamtejszych lasów.
Pokręciłam się tylko po wiosce, próbując dostać się na brzeg pobliskiego jeziora - jednak nie było to wcale tak proste - brakowało tylko kurna drutów kolczastych - wszędzie "jebitne" tablice "zakaz wstępu, teren prywatny".. ehhh

Wole te swoje Kaszuby :)

trafiłam a podobno miałam zabłądzić ;p © emo


relaksowo mimo żę samotnie © emo


Wygonin.... wszędzie kurna wszystko prywatne i nigdzie dojść nie mogę © emo



...




  • DST 69.95km
  • Czas 03:11
  • VAVG 21.97km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wdzydze wrześniowe :)

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 5

...
W końcu się wyrwałam na trochę dłuższą jazdę.
Ponownie w tym roku "wdzydze wkoło" - czyli zielonym szlakiem wkoło jeziora Wdzydze - tylko że pośmgiałam w odwrotnym kierunku niż to zwykle robiłam - czyli najpierw do Czarliny, potem Przytarnia, Borsk, Gołuń, Wdzydze i KS.
Po drodze mijając opuszczone pola campingowe, domki, puste gospodarstwa agroturystyczne - naszło mnie na wspominanie dziecięcych lat - jak to się spędzało czas na świeżym powietrzu, jak potrafiliśmy znaleźć sobie zajęcie no i jak się "chodziło na pachtę" :) Więc jak tylko zobaczyłam jabłonkę przy drodze skusiłam się na skosztowanie jej owoców - nie nie nie - nie przełaziłam przez płoty ani nic z tych rzeczy - jabłonka, a później grusza - rosły sobie przy szosie :)
Oprócz wspomnień z dzieciństwa był tez rozmyślania o życiu "tu i teraz".... wiem jedno - zazdrość i brak zaufania to straszna rzecz...

No tak - ten wyjazd miał być testem terenowym Lady z nowymi przerzutkami. Hmmm - ja tam nie znam sie na regulacji linek czy czegoś tam. Chyba niepotrzebnie pokręciłam śrubką przy manetce.... zobaczymy przy następnej jeździe.


nowe rogi prawie jak u .... :) © emo


j. wdzydze i moja L :) © emo


pachtowe jabłko :) © emo

...