Info

Suma podjazdów to 1445 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2023, Marzec1 - 1
- 2021, Wrzesień8 - 0
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Czerwiec2 - 2
- 2021, Maj17 - 0
- 2021, Kwiecień3 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2021, Luty3 - 0
- 2019, Lipiec1 - 2
- 2019, Czerwiec6 - 7
- 2019, Maj6 - 16
- 2019, Kwiecień11 - 3
- 2019, Marzec3 - 0
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Grudzień2 - 2
- 2018, Październik3 - 18
- 2018, Wrzesień6 - 11
- 2018, Sierpień5 - 22
- 2018, Lipiec8 - 35
- 2018, Czerwiec8 - 15
- 2018, Maj16 - 24
- 2018, Kwiecień8 - 17
- 2018, Marzec3 - 2
- 2018, Luty3 - 10
- 2018, Styczeń1 - 2
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 7
- 2017, Październik1 - 3
- 2017, Wrzesień8 - 7
- 2017, Sierpień4 - 3
- 2017, Lipiec13 - 51
- 2017, Czerwiec5 - 2
- 2017, Maj10 - 8
- 2017, Kwiecień6 - 6
- 2017, Marzec2 - 5
- 2017, Styczeń3 - 20
- 2016, Listopad1 - 8
- 2016, Październik2 - 4
- 2016, Wrzesień7 - 24
- 2016, Sierpień10 - 21
- 2016, Lipiec15 - 38
- 2016, Czerwiec7 - 27
- 2016, Maj13 - 29
- 2016, Kwiecień7 - 40
- 2016, Marzec8 - 35
- 2016, Luty4 - 31
- 2016, Styczeń2 - 4
- 2015, Grudzień2 - 6
- 2015, Listopad5 - 32
- 2015, Październik3 - 12
- 2015, Wrzesień6 - 23
- 2015, Sierpień12 - 15
- 2015, Lipiec13 - 19
- 2015, Czerwiec15 - 48
- 2015, Maj10 - 16
- 2015, Kwiecień5 - 4
- 2015, Marzec5 - 3
- 2015, Luty8 - 12
- 2015, Styczeń3 - 2
- 2014, Grudzień2 - 8
- 2014, Listopad5 - 5
- 2014, Październik5 - 20
- 2014, Wrzesień8 - 37
- 2014, Sierpień6 - 11
- 2014, Lipiec12 - 41
- 2014, Czerwiec7 - 15
- 2014, Maj7 - 7
- 2014, Kwiecień8 - 9
- 2014, Marzec14 - 31
- 2014, Luty5 - 17
- 2014, Styczeń4 - 19
- 2013, Grudzień3 - 1
- 2013, Listopad4 - 10
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień8 - 26
- 2013, Sierpień4 - 19
- 2013, Lipiec9 - 18
- 2013, Czerwiec8 - 39
- 2013, Maj6 - 24
- 2013, Kwiecień8 - 24
- 2013, Marzec1 - 2
- 2013, Luty2 - 11
- 2013, Styczeń3 - 4
- 2012, Listopad1 - 2
- 2012, Październik9 - 29
- 2012, Wrzesień11 - 50
- 2012, Sierpień8 - 33
- 2012, Lipiec18 - 43
- 2012, Czerwiec11 - 26
- 2012, Maj12 - 22
- 2012, Kwiecień6 - 32
- 2012, Marzec10 - 50
- 2012, Luty3 - 15
- 2012, Styczeń2 - 18
- 2011, Grudzień5 - 35
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik9 - 31
- 2011, Wrzesień11 - 97
- 2011, Sierpień20 - 104
- 2011, Lipiec16 - 113
- 2011, Czerwiec23 - 186
- 2011, Maj22 - 200
- 2011, Kwiecień19 - 190
- 2011, Marzec14 - 126
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń3 - 17
- 2010, Grudzień2 - 21
- 2010, Listopad4 - 16
- 2010, Październik10 - 52
- 2010, Wrzesień8 - 38
- 2010, Sierpień15 - 34
- 2010, Lipiec9 - 19
- 2010, Czerwiec17 - 39
- 2010, Maj10 - 18
- 2010, Kwiecień9 - 17
- 2010, Marzec11 - 32
- 2010, Luty5 - 32
- 2010, Styczeń7 - 22
- 2009, Październik2 - 2
- 2009, Wrzesień2 - 5
- 2009, Czerwiec2 - 2
- 2009, Maj1 - 0
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Październik2 - 0
- DST 140.00km
- Teren 100.00km
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Harpagan 43 Czarna Woda
Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 9
…
Nie ma co pisać za wiele. Było jak zwykle zajeb.... tzn fajnie było.
Wyjechałam w piątkowe popołudnie, piękna pogoda - iście wiosenna, słońce przygrzewało przez szyby MOJEGO NOWEGO GOLFA DWÓJKI = MNG2:D, ptaki śpiewały przepięknie (tzn ja ich nie słyszałam jadąc moim nowym golfem „dwójkom”, ale śpiewały – zapewniam Was), wiaterek lekko smyrał boczne lustereczka, które chybotały się lekkuchno. Nie zapodałam se żadnej muzy bo jakieś debile włamały się do MNG2 po 9 godzinach od zakupu i zapierdo.... tzn ukradli radio i półkę tylną z głośnikami, ale co tam – odpoczywałam zerkając we wsteczne lusterko na moją Lady rozłożyście rozłożoną na tyłach MNG2 :D
Nom.
Więc, dojechałam do BAZY, zaparkowałam, udałam się w kierunku sali gimnastycznej pozabierawszy ze sobą śpiwór i karimatę coby se znaleźć dobre legowisko. Znalazłam – a jakże – znów na antresoli (potem się okazało że to zbawienne bo mnie szczury nie dopadły przynajmniej). „Pozjechali” się znajomi i znajome, zrobiłam „rozeznanie”terenu (do stołówki trza było iść poprzez dwór (brrr). Po rozeznaniu swoich bagaży okazało się, że do śniadania nazajutrz to ja nie byłam przygotowana nic a nic... hm. Ale przecież Harpagan to jedna wielka rodzina :) i się łyżka znalazła :P
Rano.... kuźwa jakoś tak nieco chaotycznie było, zero stresu czy cóś. Mało co nie spóźniłam się na start. W przechowalni rowerów nadano mi numer: „o Pani 667 przyszła!” - przy okazji pozdrawiam całe grono Wolontariuszy z tego zimnego namiotu ;)
Dobra – więc tak, rano spotkałam Asię i Marcina – na boisko wpadłam jako ostatnia chyba, dorwałam mapę i zamiast OBMYŚLAĆ trasę, zwinęłam mapę i poszłam ich szukać. Po udanych poszukiwaniach stwierdziliśmy, że pośmigamy razem (przynajmniej początek trasy).
PK11 cel number łan, szybko łatwo i przyjemnie, wracamy tą samą trasą kierując się na PK17. Na rozstaju dróg (noooo jak to brzmi :D), tuż za Cieciorką dochodzą mnie głosy: „tam jest Monika” - zerkam - mija nas trzech rowerzystów, ni cholery nie jestem w stanie dojrzeć któż to mógł być. Zatem – jademy dalej. Zaczyna padać, lać w sumie. Fak ! No kurna jego mać – nigdy jeszcze nie jechałam w deszczu na Harpaganie. Przecinamy krajówkę na wysokości Bytoni i szybko lokalizujemy PK 17. Później PK9 – fajne miejsce przy jeziorze między Iwicznem a Czarnym. Między PK9 a PK15 przekraczamy Wdę (mostem mostem oczywista oczywistość – ja tam nie wiem gdzie inni się szlajali.... a …. to nie tu tylko przy PK14 chyba). No a na te czternastkę to „jechalim” przecinkami - całkiem przyzwoite nawet no no. Ale, ale za PK14 to już mi nie było wesoło. Piach, piaseczek, piasek – kuźwa no ! Non stop. Noooo i nawigowałam na PK16 – zostałyśmy we dwie z Aśką. Po drodze spotkałam kolegę z Białymi Oponami na zajefajnym „Specjalu” (teraz już wiem kogo :P) ChrisEm'a. Po krótkiej wymianie zdań (oczywiście chrisEM mnie znał – ja jego nie), każdy śmiga swoim tempem. Moja nawigacja nieco zawiodła i owszem trafiłyśmy na szosę, tyle że nie tam gdzie trzeba. Skutkiem tego było łażenie po żeremi bobrowej, dość szerokiej, Bóg mi świadkiem, że jeśli bym trafiła na coś takiego na samotnym rajdzie za chiny ruskie nie wlazłabym na to, nie wspominając o pokonaniu całej szerokości.
Dotarłszy w końcu z mokrymi stopami na szesnastkę, zostawiam Aśkę i zapierniczam na szóstkę (choć w zamyśle wpierw był PK10). Licznik mi nie działa, nie wiem jakim cudem ja trafiałam na te punkty, potem celowałam już na dwunastkę, ale mnie wzięło jakoś tak na Fojutowo i zawróciłam z trasy, PK18 zaliczone w pięknym stylu :P Chcecie zobaczyć ?
Proszę:
&context=C4b36f2bADvjVQa1PpcFNaltzpSjdSQ71SEFF9eC-TJ8J-Sq71h-w=
No i kogo spotykam kiedy już wracam z PK18?? No ? Kogo? Kolegę z Białymi Oponami :D ChrisEM śmiga na PK12, ja odpuszczam bo mam stracha, że nie zdążę na metę. Wystrzelił jak z procy - o dziwo nie prosto przecinając krajówkę, tylko szosą w stronę Czerska – czyli tam którędy ja planowałam swój spokojny powrót do bazy. No to se kręcę tą szosą i stwierdzam, że istotnie Chris wystrzelił jak z procy – ale ja go doganiam :) Ooooo jak miło. Kiedy jednak kolega z Białymi Oponami zjeżdża z szosy na te wstrętną, piaszczystą drogę – uznaję, że nie ma takiej siły coby mnie zmusiła abym i ja tam skręciła. No cóż – ale kiedy dotarłam do miejsca, w którym musiałabym opuścić ten piękny, gładki asfalt i kiedy zobaczyłam Jego sylwetkę na horyzoncie (kuuuużwa jak to brzmi :D), to pomyślałam: kto nie ryzykuje ten nic nie ma. I śmignęłam za nim. W Dębkach już jechaliśmy równym tempem.
Nie żałuję, że zjechałam z tego asfaltu wtedy. Trafiliśmy razem na PK12, potem przez Będźmierowice i Łąg prosto do Czarnej Wody, do Bazy – godzinę przed czasem. Nie zaliczyłabym dwunastki jadąc sama.
Dzięki :)
Oddałam rower do przechowalni (ooooo Pani 667 przyszła!), poszłam wziąć prysznic (lodowaty rzecz jasna), ale spotkałam tam Gośkę i podczas konwersacji jakoś zniosłam te niskie temperatury. I co zrobiłam potem ..?
Zasnęłam.
Oczywiście.
Spałam może 2h, może więcej. W końcu z wielkim trudem wstałam, spakowałam się, zaniosłam rzeczy do MNG2, odebrałam rower z przechowalni (już nikt nic nie mówił, ani ja nie musiałam mówić tylko mój rower wyprowadzono ze „stajni”), zapakowałam wszystko, odpaliłam i... (chciałoby się powiedzieć: udałam się na wielki zlot golfiarzy do Borska buahahahahahahahah) pojechałam w ciemną noc, przez Kaliska i Cieciorkę do domu.
Harpagan 43 – miał być moim sprawdzianem. Ale nie był.
Może jesienią. A może już 19 maja...
Nie żałuję ani minuty podczas minionego weekendu, żałuję tylko, że czas nie jest dla nas tak łaskawy i tam gdzie jest nam dobrze mija on o wiele za szybko.
Dziękuję rowerzyście co mi pomógł na żeremi bobrowej i dziękuję Ci ChrisEm za PK12 :)Harp 43
© emoHarpagan 43 czarna woda
© emoLady na Harpie
© emoHarpagan 43 meta
© emo
- DST 35.58km
- Teren 35.58km
- Czas 01:40
- VAVG 21.35km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
A dziś tak...
Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 11
...
Miałam dziś pośmigać na szosie, zrobić kolejne minimum 70km. Ale pojechałam w teren, aby być w sumie blisko domu (tak, żeby szybko wrócić do dzieci - jakby co).
I wyszło z tego, że lepiej iż tak właśnie się stało - mój organizm odmówił dziś współpracy - czułam i nadal się czuję się fatalnie. Jakieś kłucia za mostkiem i inne jakieś bzdety - nawet lekki wysiłek powodował ból. Dziwne.
Powolutku wróciłam do domu.
... za tydzień harpagan. Doprawdy nie wiem jak ja tam "wystąpię" :P
a to tak..
&feature=related
...
- DST 15.00km
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Jadnak nieco jeździłam w tym kwietniu
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 2
...
.. ale nie pamiętam dni.
Były to krótkie wypady " do miasta" po coś bardzo pilnego z pewnością.
uuuwielbiaaaaaaaaaammmmmmmmmmmmmmmmmmm Gianni :D:D:D:D:D:D
&feature=g-all-bul&context=G2c54f03FAAAAAAAABAA
...
- DST 73.57km
- Czas 03:05
- VAVG 23.86km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa tygodnie bez roweru
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 5
...
Miałam nie jechać – ale że dzieci w szkole (tak wiem – dziś sobota – jednak oni tyle "odrabiają", że będą mieć dwutygodniowy weekend majowy kuźwa mać), to pojechałam. Dziś w stronę Bytowa, raczej właściwie do samego Bytowa – czego na początku wcale nie planowałam. Musiałam wrócić przed 12.00 - oczywiście nie zdążyłam i moje kochane dziecko ... eee nie, po kolei.
Odwiozłam chłopaków do szkoły, wróciłam do domu, śniadanie i jazda.
Niby słonecznie, ale jakoś tak zdechło to słońce świeciło, ważne że nie padało. Jadnak marzłam podczas jazdy, im bliżej Bytowa tym słońca mniej. Czułam że mam bardzo zmarznięte palce u stóp. Na szczęście kiedy już wjechałam do miasta – wyjrzało słońce i zrobiło się cieplej. Mimo iż bywam tu kilka razy w roku jakoś nigdy nie natrafiłam na to miejsce:Fontanna Bytów
© emoi znów ta sama fontanna
© emo
Być może dopiero co ją zbudowano. Pokręciłam się nieco po mieście – chciałam coś zjeść, ale moja pizzeria którą tam znam była nieczynna. Więc obrałam kierunek powrotny, mimo że musiałam wjechać na spore wzniesienie szło lekko – bo z wiatrem :)
Aaaa no i jeszcze zamek:Zamek w Bytowie
© emo
W sumie nigdy nie byłam tam w środku w nim. Może czas siętam wybrać?
Tak naprawdę to rano cholernie nie chciało mi się wstać. Jak jużwstałam i zawiozłam dzieciaki - to miałam ochotę wskoczyć znowu do łóżka i zasnąć. A to dlatego, że w nocy zamiast spać prowadziłam konwersację o życiu. Potem przysnęłam, ale obudziwszy się - niewiedzieć czemu ponownie wciągnęły mnie nocne rozmowy.
Tak więc dzisiejszy poranek był baaaaaaaaaaaardzo ciężki dla mnie. Nogi jakoś nie chciały kręcić, ani zapału żadnego w sobie nie miałam ani nic. Podejrzewam, że gdyby nie fakt iż za tydzień jest harpagan – nie pojechałabym dziś wcale. Rozkręciłam się po dwudziestym kilometrze – czy li w sumie tak jak zwykle :)
No na sam koniec dzisiejszej "przejażdżki" musiałam wjechać na Kamienną Górę, poczym wjechałam na polną już drogę i śmigałam w dół. A na dole wypatrywał mnie przez lornetkę mój młodszy syn – fajne powitanie :)
Wróciłam w sumie nawet, że tak powiem – wypoczęta :P
Chciałabym móc – pojeździć jutro też. Bo za tydzień..... to będzie płacz i zgrzytanie zębów.
...
- DST 50.37km
- Czas 02:24
- VAVG 20.99km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Domy na piasku
Piątek, 30 marca 2012 · dodano: 30.03.2012 | Komentarze 4
...
Żadne z nas już nie pamięta jak beztrosko biegły dni, wiele nam nie było trzeba, ja i Ty i długo nic. Nie zadawaliśmy pytań, nie prowadziliśmy gier. Dziś kalkulujemy wszystko, nie ma w tym szaleństwa, wiem. Co z tym możemy zrobić?
...
p.s. mapka będzie - za chwile ;p
...
- DST 49.17km
- Czas 02:10
- VAVG 22.69km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
A dziś zupełnie niespodziewanie, ale za to jakże wspaniale :)
Środa, 28 marca 2012 · dodano: 29.03.2012 | Komentarze 8
...
To, że dziś śmigałam na rowerze to istny cud.
Zwiałąm z miasta w stronę moich ukochanych Wdzydz.. te jeziora, ten spokój, ta cisza...mmmmmmwdzydze - kawałek bez "wiateru"
© emosłońce w wodzie ;p
© emo
Ale jak to zobaczyłam.... (zdjęcie nie oddaje tego niestety):zdjęcie nie oddaje tego jak tam było... pięknie.
© emo
Chciałam tam zostać, chciałam bardzo. Ale nie mogłam. Ten widok, tamto miejsce – musze tam wrócić – tylko, że trafiłam tam przypadkiem, ot takie tam jeżdżenie bez planu, na żywioł :) Wracałam też jakąś dziwną drogą – niby tak blisko domu, a zawsze znajdzie się miejsce, którego nie odkryłam. Znajde tam drogę powrotną – kto jak nie ja ? :Pzostałabym - gdybym mogła
© emo
- DST 17.54km
- Teren 17.54km
- Czas 00:52
- VAVG 20.24km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
I znów :D
Poniedziałek, 26 marca 2012 · dodano: 29.03.2012 | Komentarze 3
...
Tak na chwile, tak szybko, tak na moment :)
Dobre i to. Przynajmniej dla mnie.
Tylko lub "aż" Garczyn - poczkajmy do maja - to sie zazieleni :)
Zresztą w maju tooo będzie się działo - projekt IJM zbliża się wielkimi krokami :)
Oby tylko pogoda wtedy dopisała :)byle do wiosny teraz byle do maja
© emoponiedziałkowy Garczyn
© emo
- DST 30.10km
- Teren 15.00km
- Czas 02:00
- VAVG 15.05km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
W końcu z synami :)
Niedziela, 25 marca 2012 · dodano: 29.03.2012 | Komentarze 5
...
Niedziela należy do nas !
Seba, Patryk i ja :) Chociaż Seba to tak jakoś nie za bardzo - ale wierzę, że się przekona do rowerowania.
Miało być do babci - ale pozostaliśmy w bliskich okolicach Kościerzyny.
Trochę po ścieżkach, trochę po chodnikach – w końcu udaliśmy sie w stronę Szarloty.
I to był strzał w dziesiątkę :)Noooo nie może zabraknąć MOJEJ Szarloty w tym roku :)
© emo
Powygłupialiśmy się trochę (niestety Sebastiana już z nami nie było), pośmialiśmy się nieco, Patryk próbował czmychnąć przez rzeczkę, ale udało mi sięmu to wyperswadować.
Po leżakowaniu na kajaku pojechaliśmy dalej w stronę Sycowej Huty odwiedzić znajomych.
Pogoda dopisała – choć nie było wcale tak ciepło jak w sobotę. Jednak rzecz jasna mojemu synowi to w ogóle nie przeszkadzało. U Ani wypiłam kawe – Mały sie pobawił z Agatką i wracaliśmy do domu.
Kiedy już prawie byliśmy pod domem Patrykowi się przypomniało, że "na jutro rano do szkoły" MUSI mieć rzeżuchę.. no to gnaliśmy znów w miasto. Coś mi sięjednak zdaje, że rzeżucha była wszędzie tylko nie w sklepach... wróciliśmy z pustymi rękoma.
Ale "nic to" – dzień rewelacyjny - 30 km z ośmiolatkiem – po prostu jest/było tak jak chciałam :):D nooooo a nie mówiłam? że na Kaszubach jest najfajniej ? ;p
© emokajakowo a jakże :P
© emo
- DST 104.70km
- Czas 05:06
- VAVG 20.53km/h
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Łatwo, lekko i przyjemnie ;)
Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 29.03.2012 | Komentarze 5
...
Pobudka rano - najlepszy plan bo brak planu :)
Śniadanie, przebieranie i kierunek Żukowo. Tam pierwszy postój na śniadanie (tak tak wiem - nie powinnam wychodzić z domu bez zjedzenia czegoś odpowiedniego). Stamtąd wcale nie na kołach dwóch, a czterech :D - dotarłam za obwodnicę.
Zanim tam dojechałam do szkoły na Zaspie - pozwiedzałam "prawie prywatny" już caaały poligon, a jadąc ddr stwierdziłam, że piesi w Gdańsku wiedzą gdzie jest ich miejsce. W Kościerzynie tego nie uświadczysz - tutaj łażą jak chcą i jeszcze mają pretensje że zwracasz uwagę im. Eee tam - do kitu z tym. Będzie lepiej jak nas więcej będzie rowerować.
No, a w Gdańsku im bliżej pasa nadmorskigo tym tłoczniej i gwarniej - więc szybko stamtąd zwiałam. Spotkałam się ze znajomymi, którzy umęczeni zawodami na orientacje oczekiwali na wyniki grzejąc się w słonku na szkolnej ławce - dotrzymałam im towarzystwa, pogadaliśmy, pośmieliśmy się i nie tylko - jednak ja musiałam szybko się zwijać - czekała mnie długa droga powrotna. Wstąpiłam jeszcze do Parku Oliwskiego na chwile i.... no cóż - zobaczyłam tam faceta mojej koleżanki z inną kobietą - normalnie szok, szkoda słów..
Jechałam Kościerską do Osowy, aby zdążyć na pociąg - dojechałam tam na godzinę przed odjazdem więc stwierdziłam, że zdążę spokojnie dojechać do Żukowa i tak też zrobiłam. Miałam kilkadziesiąt minut jeszcze - zrobiłam niewielkie zakupy i wróciłam na PKP.
Do domu wróciłam tuż przed 20.00.
Dzień zaliczam do bardzo udanych.
Dobrze, że nie musiałam jechać cały czas rowerem - rano dzięki uprzejmości kolegi dotarłam z Żukowa do Gdańska autem, a w powrotnej drodze skorzystałam z PKP - mogłabym se darować te "udogodnienia", ale obawiam się że miałabym spore trudności aby dojechać o własnych siłach do domu - to jeszcze nie ten czas aby śmigać po 150 km :) Ale powoli się rozkręcam :DPark Oliwski - marcowo 2012
© emo
- DST 30.04km
- Sprzęt Moja "Lady"
- Aktywność Jazda na rowerze
Klinczowo :)
Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 5
...
Poranek niedzielny nieco mnie rozczarował - chciałam pojeździć więcej i dłużej - ale zweryfikowałam plany i pojechałam do moich rodziców gdzie były moje dzieci.
Zabrałam Patryka (Seba nie miał ochoty) na przejażdżkę - ja na swoim bajku a Mały na duuuużym rowerze swojej babci :D
Pojechaliśmy w miejsce gdzie kiedyś bawiłam się jako dziecko, odnaleźliśmy w końcu miejsce gdzie rosną leszczyny i ten strumyk i tę polanę.. wszystko wróciło - czas stanął tam w miejscu... eh jak było pięknie. Jeszcze tylko brakowało tego szałasu co budowałam tam wiele lat temu (trzeba to powtórzyć - tym razem z moimi dziećmi).
Patryk przeszczęśliwy - skakanie przez rzeczkę i łażenie po torfowisku było dla niego czymś nowym i fajnym. No i zwłaszcza "transport" rowerków przez tę wodę dostarczył mu nie lada radości :)
Uwielbiam :)
No to do następnego razu. Wtedy coś tam zbudujemy :)
...