Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 1445 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:1752.13 km (w terenie 1218.16 km; 69.52%)
Czas w ruchu:59:41
Średnia prędkość:19.94 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:1280 m
Maks. tętno maksymalne:196 (97 %)
Maks. tętno średnie:202 (97 %)
Suma kalorii:6609 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:48.67 km i 2h 29m
Więcej statystyk
  • DST 37.00km
  • Teren 37.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Rodzinny Bytów

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 23

...
Kolejny start, kolejny wyścig - tym razem na krótszym dystansie - 27km w czasie 1h9min. Przyjechałam jako pierwsza z kobiet - nie było to trudne, bo większość dziewczyn, z którymi się ścigałam do tej pory wybrały dłuższy dystans. Była też klasyfikacja rodzinna - udało się nam zająć drugie miejsce :) A w wyścigu tylko dla dzieci Patryk wywalczył srebro!

Trasa świetna - łatwa, szybka. Pogoda w sumie w końcu okazała się łaskawa i nie padało. Atmosfera na stadionie iście rodzinna i naprawdę było fajnie. Spotkałam wielu znajomych, w tym m.in Fruzię z którą ścigam się na maratonie skandia. A także innych mniej lub bardziej znajomych :)

P.S. Pozdrawiam Maxa i Marzenę, oraz świetne zawodniczki z Flash Teamu :)

P.S. Tomek - jak możesz podeślij proszę fotki :)


Maraton Bytów 2011 © emo

Maraton Bytów 2011 - rodzinnie © emo

...


Kategoria Zawody


  • DST 56.00km
  • Teren 56.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 18.88km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skandia Maraton Gdańsk

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 25

...
Miałam nie jechać wcale, miało ominąć mnie największe wydarzenie rowerowe na Pomorzu.
Na szczęście wszystko udało się tak poukładać, że mogłam wystartować.

Gdańsk deszczowy, ale nie było zimno. Pierwsze kilometry trasy to podjazd asfaltem. Potem już było całkiem wesoło. Zjazd na zielonym - zbliżam się, zjeżdżam i nagle słyszę za sobą krzyki i wrzaski i prawie czuję jak ktoś nieźle tam leci i się turla, no i z tego strachu zeszłam z roweru i zbiegłam. Co było potem już nie pamiętam. Pamiętam tylko, że jechałam, pchałam rower, zjeżdżałam jak nigdy w życiu, kogoś goniłam, ktoś inny gonił mnie. Innymi słowy było świetnie !
Na słynnej już "ścianie pałczu" niestety zatrzymałam się na dłużej i to na zjeździe: wstręty, wredy badyl jakiś wkręcił się między szprychy i łańcuch i ni cholery nie mogłam go wyciągnąć.. jak nie błoto (Chodzież) to kije jakieś ! Miałam kryzys na końcówce pierwszej pętli – właśnie poprzez ten stracony czas na zjeździe, ale cóż – pomknęłam dalej. Rozpadało się na dobre, trasa rozjeżdżona poprzez około tysiąc rowerków, także było naprawdę ciężko. Ukończyłam. Udało mi się nie przyjechać ostatnia. To był najcięższy wyścig na jakim byłam i pewnie jedyny taki (chyba że zaliczę Głuszycę). Jednak było naprawdę fajnie. Byłam szósta w kat. O pudle mogę se pomarzyć. Ale gdybym jeździła GrandFondo byłabym zawsze druga :DDDD ( na MINI też miałabym pudło), no ale jeżdżę na MEDIO i dobrze.

Dwa lata temu pokonanie tej trasy zajęło mi nieco ponad 4h.
Choć tak jak sobie teraz myślę – to wczoraj mogłam pojechać jeszcze lepiej, przycisnąć nieco na podjazdach – czułam się na tyle, aby to zrobić – i wiem dlaczego tego nie zrobiłam...

Generalnie to był chyba najsłabszy mój start na skandii – tak narzekałam na start w Nałęczowie, a okazało się, że właśnie tam zdobyłam najwięcej punktów, a tu w Gdańsku wczoraj najmniej, choć jechałam wydawać by się mogło z całych sił i dawałam z siebie wszystko i bardzo mi się podobało i w ogóle :P

Teraz dwa miesiące spokoju – odpoczynek od skandi, we wrześniu - Rzeszów.

Przede mną maraton w Bytowie za tydzień.

P.S. Na starcie spotkałam Fruzię, potem na trasie mijałyśmy się – aż w końcu zostałam w tyle – Dorota – gratuluję jeszcze raz :)

Chyba mignął mi też gdzieś na początku maratonu Fascik – ale tym razem jako widz (Fascik, jak to nie byłeś Ty to mi powiedz :) ).

Już sprawa wyjaśniona - Fascik to nie byłeś Ty jednak wiesz? Tylko Luszi :)

Bikestats zbliża ludzi - pozdrawiam wszystkich spotkanych
(tych co mnie mijali na trasie również) :)

Może później będą jakieś inne fotki.

skandi maraton Gdańsk 2011 - już po :) © emo


Ooo! Mam jeszczę jedną - jak spaceruję z Lady

...


Kategoria Zawody


  • DST 71.00km
  • Teren 71.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd skandii i XC w Gda. :)

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 6

...
W niedziele pojechałam znowu na podbój 3M. Ledwo zdążyłam na pociąg, wysiadłam w Żukowie i znaną mi już trasą pomknęłam do Oliwy. U zbiegu ulic Kościerskiej i "jakiejśtam" (bytowskiej?) spotkałam się z Asią i Gosią plus jeszcze dwóch panów sie znalazło. Miał być lajtowy objazd trasy skandi. No i był. Jednak nie udało mi się dojechac do końca bo musiałam zdążyć na 12.00 na Chełm. Ominęła mnie wspominana na każdym prawie blogu trójmiejskiego bikestatowicza "ściana płaczu" – ale co tam – wielu liczy na to, że Czesio "wyłączy" ten odcinek w dniu startu. Zobaczymy. No dobra – tak więc gdzieś w środku lasu, musiałam pożegnać towarzystwo i pokręcić na Wschód. Niewiem jakim cudem dotarłam do celu – po drodze spotkałam Piotrka, Marzenę i Geemax'a - może to dzięki nim tzn "ichnym" tłumaczeniom dojechałam do celu.
Na liczniku ok 60 km – a na miejscu okazało się, że mój mąż zapisał mnie na zawody (takie tam XC :D) – a ja przecież tak pędziłam, aby zdążyć na start moich synów :)

Dobrze, że zdążyłam – bo inaczej ominęłaby mnie ta wspaniała przyjemność i radość – patrzeć jak mój Patryk zdobywa trzecie miejsce !!!!

pierwszy medal mojego syna !!!! © emo


To było dla mnie najpiękniejsze przeżycie tego dnia :)

patryk i jego pasja ? © emo


Tak samo jak to kiedy Seba ukończył swój wyścig – choć co okrążenie krzyczał, że schodzi z trasy mimo że radził sobie świetnie - jestem dumna z ich obu :))

seba w natarciu :) © emo


No a potem przyszła kolej na mnie:

lajtowo niby tak ? © emo


Co zaowocowało drugim miejscem:

:) lajtowe zawody po objeździe skandii :) hyhyhy © emo


Jako trzecia wjechała na mete Blanka :)

Dzień super ! Po prostu rewelacja :) Start w tych zawodach był dla mnie zaskoczeniem – nie planowałam tego – a wyszło całkiem sympatycznie. Zrobiłam te pięć rund po około1.3km każda.
I naprawdę miałam już dość :)

Cieszę się, że moi chłopcy też dobrze się bawili.

Podium zdobyli również pozotali koledzy i koleżanki z KSR'u w tym mój mąż, a w sztafecie rodzinnej zajęliśmy m-ce piąte.

Zawody GrandPrix Gdańsk Chełm – to coś dla rodzin i dla dzieci – tych najmłodszych zwłaszcza – a i przy okazji mogą się pościgać także dorośli.

Po tych godzinach spędzonych na rowerze odświeżyłam się co nieco i wskoczyłam w nierowerowe ciuchy – ale oczywiście musiałam sprawdzić czy nadają się one do jakiejkolwiek jazdy:

no i na sam koniec zupełnie nierowerowo ? :) © emo


Stwierdzam, że akurat ten zestaw, nie nadaje się do tego absolutnie :)

...




  • DST 61.00km
  • Teren 61.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 22.05km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

SkandiaMaraton Nałęczów

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 13

...
Więc.... zgodnie z planem udałam się z ekipą KSR do Nałęczowa na III edycję skandiamaraton.
Start w tym samym miejscu co rok temu – jedyna zmiana (jakże istotna jak się okazało) jaka mnie czekała to dystans z mini na medio. Zazdrościłam kolegom rok temu jak opowiadali o trasie medio, o tym co mnie ominęło bo nie jechałam średniego dystansu.

No i START !!!

... tak, wszyscy "zrobili start" tylko ja "zrobiłam stop" – no może nie zupełnie stop. Trudno mi określić, wytłumaczyć, zrozumieć co się stało – ogarnęła mnie totalna NIEMOC, brak siły, ledwo oddychałam. A nie wjechałam nawet na pierwszy podjazd jeszcze w mieście. Od pierwszych kilometrów miałam w głowie tylko jedną myśl: "zejdź z trasy ty głupia idiotko, nie nadajesz się na rower" - ALE nie schodziłam, jechałam dalej, podczas gdy wszyscy normlanie śmigali na rowerkach ja sobie JECHAŁAM i nic więcej. Moja rozpacz sięgnęła zenitu kiedy trasa wiodła polną drogą, a widoczność spadła prawie do zera – pył wdzierał się wszędzie – myślałam że się uduszę – kurde no nie wiem co mi było. Jednak z tego tutułu iż jestem uparta jak osioł to kręciłam dalej.

I nagle ni z tego ni z owego – kurde ktoś WŁĄCZYŁ MI PRĄD – ja pierdziele, zaczęłam jechać naprawdę, zaczęłam wyprzedzać innych (w końcu), ale jak zostawiałam w tyle facetów na ciężkim podjeździe po kocich łbach w Kazimierzu Dln. to już w ogóle zgłupiałam: skąd ta siła i prędkość ???? Zaczęłam nadrabiać, jechało mi się świetnie – jednak miałam zbyt duże straty, aby móc myśleć o pudle. Dojechałam szczęśliwa i wściekła zarazem.

Nie mam pojęcia co mogło wpłynąć na tak słabą formę w tym dniu, analizuję do tej pory każdą minutę przed startem odkąd się obudziłam, jak i cały dzień poprzedzający start. I nic z tej analizy mi nie wychodzi.

Oby tylko COŚ TAKIEGO nie powtózyło się więcej.

Cały dzień na nałęczowskich łąkach wspominać będę bardzo miło. Pogoda w sam raz, atmosfera wspaniała - spotkałam się w końcu z Fruzią, która pojechała świetnie. Był też Piotrek i Borówka – pozdrawiam :)

Kolejny start w Gdańsku... oj będzie się działo, będzie :P


P.S. Przyjechałam na metę 5/K3

Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka.... którz by się tego spodziewał :P © emo


Kategoria Zawody


  • DST 48.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 22.50km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazovia Legionowo

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 23

...
W sumie to nie wiem co mam napisać. Bo było i źle i dobrze. Po 4,5 h jazdy autem dotarliśmy ok. 9.00 na miejsce, nie padało, nie było też zimno - czyli plus.

KSR Kościerzyna w baaaardzo okrojonym składzie © emo


rozmyślanie przed startem :) © emo


Trasa w Legionowie (jak dla mnie) była rewelacyjna – jechało mi się świetnie. Żadnego kryzysu czy coś. Wszelkie podjazdy z kupą piachu były wyzwaniem – ale gdyby nie one byłoby nudno. Co prawda w tych miejscach dochodziło zwykle do różnych sytuacji, ale przynajmniej poziom adrenaliny sięgał zenitu (niektórym). Nie zabrakło singletracków – całkiem fajnych, mimo że były tam spore trudności aby wyprzedzić kogokolwiek.
Generalnie podobało mi się – ukończyłam wyścig na trzecim miejscu.


No cóż - chciałoby się powiedzieć super debiut -ale to druga edycja mazovi :) © emo


Przed startem udało mi się spotkać Krzyśka z rodziną - normalnie BS zbliża ludzi :)

BS zbliża ludzi - Serav i ja ;) © emo


Oczywiście nie mogło się zdarzyć tak abym nie spotkała Che :) Natomiast podczas wyścigu (nie byłam pewna na początku) chyba non stop mijałam się z Beatką, ale największą niespodzianką był spotkany na trasie Zetinho, hehh – nie poznałabym go gdyby sam nie zagaił. Tak więc na trasie się poznaliśmy, potem okazało się, że z tyłu jedzie Che – wdalibyśmy się w głębszą dyskusję – ale że: w bidonach i bukłakach nie było złocistego napoju, a pragnienie wzrastało, poza tym do pokonania jeszcze sporo km, no i ludzie na nas jakoś dziwnie reagowali widząc jak żywo dyskutujemy – więc każdy z nas pomknął swoim tempem w stronę mety.

Kończyłam maraton w deszczu, ale nie było mi zimno. Więc pod względem pogody było całkiem znośnie. Oczywiście nikt na mnie nie czekał na mecie (już się do tego przyzwyczaiłam, że przyjeżdżam ostatnia z ekipy – więc logicznie rzecz biorąc powinni na mnie czekać – ale nie). Jednak byłam tak zadowolona z jazdy, że to nie było istotne.

miszczyński wjazd na mete Mazovia Legionowo © emo


Po przebraniu w suche ciuchy i bardzo ogólnym ogarnięciu się - udało się ustalić, że jestem trzecia :DD

O „posiłku regeneracyjnym”nie będę się wypowiadać. O piwie za 8 zeta też nie.

Po dekoracji, stwierdziliśmy że jednak czas do domu wracać.

Ale że ja jestem jaka jestem – i bije ode mnie blask niesamowity – znowu napotkałam Che, po minucie wiedziałam, że wygrała giga ! [Super – gratuluję Tobie z tegoż miejsca :)]

Dzięki Che – doszło do spotkania 3 stopnia z Niewe i Fascikiem (z którym miałam okazję się widzieć jesienią, ale jeszcze nie wiedziałam, że Michał to Fascik).

Niestety – tak jak przewidywałam, nie miałam możliwości takowej aby zostać dłużej i uczcić nasze zwycięstwo (Che i moje) i podyskutować w szerszym gronie o wszystkim i o niczym.


pozostawię do bez komentarza (ktoś już gdzieś to baaaaardzo trafnie określił) © emo


ja wiem dlaczego tu masz taką minę - o mały włos bym nie oberwała jak usłyszałaś że zaraz muszę wracać :) © emo



Wróciłam do domu z lekkim niedosytem.

Ktoś niedawno powiedział: „to jest do nadrobienia” :DDDD


P.S. Serdecznie pozdrawiam Bikergonię !!!


Kategoria Zawody


  • DST 44.00km
  • Teren 34.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 23.78km/h
  • HRmax 192 ( 95%)
  • HRavg 167 ( 82%)
  • Kalorie 1692kcal
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leśny Maraton Wejherowo

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 27

...
W sobotę udałam się z ekipą KSR na maraton do Wejherowa. Pogoda zupełnie odmienna niż podczas ostatniego ścigania – słoooooooonecznie w końcu. Przyjechałam i tak sobie myślę – co mnie dziś czeka. Jak się potem okazało całkiem sporo wrażeń. Na dzień dobry spotkałam live Puchatego i jego kolegę Marcina – miło było poznać :))) Do startu sporo czasu, przebieranko i te sprawy, plączę się tam koło auta, odwracam się i kogo widzę ??? CheEvara zawitała na kaszubskie ziemie :D Po krótkim przywitaniu, zajęłyśmy się przygotowywaniem do startu.

Leśny maraton po szosie – heh – fajowo :) Nie czułam się na 66km (w ogóle sięnie czułam), dlatego skończyłam maraton po 44km – na trasie zapoznałam się z Exocet'em – jednak no nie było jak pogadać :DD hihhi.
Niestety na 4 km do mety zaliczyłam glebę roku ! Oj długo będę mieć ślady tegoż zupełnego nieporozumienia na trasie, moja wina ewidentna, ale Gośka aż zatrzymała się pytając czy wszystko gra. No nic. Doczłapałam się jakoś do mety, a tam... oddałam się w ręce działających cuda masażystów :D. Potem doznałam totalnego orzeźwienia złocistym trunkiem w towarzystwie Che i Exoceta. W końcu doczekaliśmy się wyników. Ewa pojechała giga – była trzecia – jeszcze raz gratuluję. Po moim mega dystansie i mega upadku wylądowałam na miejscu drugim (też sobie gratuluję :D).

Po dekoracji zawodników odbyło się losowanie nagród – których w życiu nie zobaczycie i nie będziecie mieli sznasy wygrać ani u Langa ani u Zamany. Zegarki, liczniki, plecaki i wiele innych fajnych, przydatnych rzeczy, oraz nagroda główna: rower. Niestety nie wylosowano nr 98.

No dobra, dzień zaliczam do udanych.
Mogłabym tu conieco dodać, ale lepiej zamilknę, bo komuś mogłoby się to niespodobać.


Maraton w Wejherowie maj 2011 © emo

:D :D :D no.. i te dwie :) Maraton Wejherowo - rewelka ! © emo

pudło - bez pudła. maraton Wejherowo © emo


Więcej zdjęć tutaj.


Kategoria Zawody


  • DST 7.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

To co miało być przed

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 2

...
Ale chyba mogę napisać "po".
Krótko, bo inaczej się nie dało zrobić rozgrzewki przed startem. Wszyscy siedzieli w autach, lub dreptali w miejscu w zimowych ciuchach (a mamy maj przypominam). Nagle zza budynku wyłonił się biker W KRÓTKICH SPODENKACH !! (temp. ok 6st.) no to już było ponad moje siły. Nie było mowy abym pojeździła więcej.

p.s. potem spotykałam więcej takich "harpaganów" kurde "na krótko". brrrr


Kategoria Zawody


  • DST 55.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 21.15km/h
  • HRmax 196 ( 97%)
  • HRavg 166 ( 82%)
  • Kalorie 2355kcal
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazovia MTB Sierpc

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 16

...
Mój pierwszy start w tym cyklu. Nie chciało mi się jechać "za Chiny".
Ale pojechałam. Pogoda do d... niczego, zimno jak jasna cholera, temperatury jak na przełajach zimą, wiatr chciał mnie porwać i w ogóle było nieciekawie. No ale co tam – przecież nie odpuszczę skoro już mnie ekipa przywiozła do Sierpca.

Start z jedenastego sektora – obok mnie jakieś dzieciaki, pani z koszykiem na kierownicy.. myślę sobie "co to kurna ma być ????", nie wiem ile ludzi przede mną było – chyba z tysiąc, a obok mnie i za mną sami jacyś niedzielni rowerzyści, "jak ja mam tu jechać????" - się zastanawiałam. Bałam się , że stratujemy tych dzieciaków, a Pani z Koszykiem w ogóle zostanie wdeptana w ziemię. No ale nic – powoli zbliżamy się do startu. W końcu odliczanie dobiegło końca i ruszył nasz ostatni sektor iiiiiiiiii kuuuuurde to była jazda !!!
Ależ mi się podobało ! Pierwsze 5 km wyprzedzam, kolejne 5 km – wyprzedzam, piętnasty km trasy a ja nadal wyprzedzam kolarzy (!), w końcu uczepiłam się takiego jednego Niebieskiego Rowerku i jadę sobie za nim sporą cześć trasy, pokonuję piachy w iście mistrzowski sposób, śmigam na szutrach i singlach i nagle jeeeeeeeeeb ! Wywaliłam się w miejscu, gdzie się najmniej tego spodziewałam. Jezu ile mnie ludzi wyprzedziło – miałam wrażenie, że to wszyscy Ci, których ja mijałam całą trasę. Pozbierawszy się z ziemi wskoczyłam na "ferrari" i zaczęłam pomykać za Niebieskim Rowerkiem. Ależ byłam "happy" kiedy znowu wyprzedzałam wszystkich tych którzy przejeżdżali obok mnie jak się odkopywałam z piachu po upadku. W końcu zauważyłam gdzieś błętkiną ramę Niebieskiego Rowerku i byłam dumna z siebie, że udało mi się go dogonić.
Ale coś Rowerek za wolno jechał (tracił moc czy co ?), więc zostawiłam go w zielonym buszu i ruszyłam dalej swoim szybszym tempem. Do samej mety wyprzedzałam rowerzystów, na Skandii nie ma o tym mowy – a tu normalnie mi się to podobało :) (i to był jedyny plus ostatniego sektora).

Dotarłam do mety uradowana na maxa. Nie wiedziałam jak mi poszło – ważne, że jechało mi się rewelacyjnie. Nie było za wiele podjazdów, ale na każdym wyprzedzałam zawodników – normalnie OGIEŃ :DDD, tak samo na zjazdach – miałam wrażenie, że obok mnie jadą naprawdę niedzielni bikerzy. Trasa bardzo łatwa i szybka wydawało by się – ale moja średnia jest "taka se" :)

Mam porównanie teraz – wiem jak jest na Skandii, a jak jest na Mazovi - ale nie podzielę się jeszcze moimi spostrzeżeniami na ten temat.

Z uwagi na to, że w maju zawitała do nas zima – nie zostaliśmy dłużej w miasteczku zawodów i tuż przed dekoracją Mega – zwinęła się moja ekipa i wyruszyliśmy do domu.

Pozdrawiam Janusza i CheEvarę , której jednak się nie doczekałam z w/w względów (kiedy ja siedziałam już w ciepłym aucie Che jeszcze śmigała na giga).


Wyniki:
m-ce
15/31 open
5-K3
awans zaledwie do 5 sektora :)

Mazovia MTB przed startem © emo

Mazowia przed stsartem - zimno jak jasny gwint!! © emo

I po maratonie - nie wiedziałam że jestem taka "umalowana" © emo


Kategoria Zawody


  • DST 54.00km
  • Teren 54.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 16.70km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

SkandiaMaraton Chodzież

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 28

...
No i już po. Jak dla mnie było rewelacyjnie. Coprawda mogłabym się wściec na maxa że nie udało mi się wskoczyć na pudło – tym bardziej że od 3 m-ca dzieliło mnie 20 sekund, ale jechałam po to aby poprawić swój wynik sprzed roku i tak też się stało – pokonałam trase o 15 minut szybciej niż w roku poprzednim.
Pogoda jak zawsze w Chodzieży jak na zamówienie. Startowałam z pierwszego sektora dyst.medio. Przez miasto - eskorta policji, dopiero za wiaduktem start ostry. No i się zaczęło.
Trasa wymagająca, bałam się, że moje opony nie poradzą sobie w tych piachach – ale jechało mi się świetnie. Pewnie to dlatego, że podczas mojego wyścigu prawie cały czas na trasie towarzyszył mi Winq (tak, tak Bikestats łączy ludzi) Podejrzewam, że gdybyśmy się oboje zbliżali do słynnego rowu z wodą i błotem – nie skończyłoby się tak jak się skończyło. Wpadłam po kolana, może nawet po uda. Z roweru widać było tylko tylne koło i siodełko. Nie mogłam z tego cholerstwa wyjść. Myślałam, że mnie tam jasny szlag trafi na miejscu. Jezu jak byłam zła. Na siebie. W końcu udało się jakoś z tego wydostać. Wskoczyłąm na rower – a facet/fotograf co tam stał i się patrzył krzyczy do mnie: a pani się nie umyje tu w tej rzeczce??...
Potem dogonił mnie Krzysiek – patrze na niego – a on normlanie cały czysty. Pytam się jakim cudem ?? Okazało się, że można było przejść to COŚ prawie suchą stopą. W końcu dotarłam do mety. I tam dowiedziałam się, że kolega z teamu jeszcze nie dojechał :D Hura!!! W końcu udało mi się nie przyjechać ostatnia z klubu :)

Niestety poza tymi moimi "prywatnymi" sukcesami – całą reszta to jedna wielka porażka. Śmiem podejrzewać, że za rok nikt nie podejmie się stratu na Skandii. Ale o tym nie chce mi się pisać.

Wiem, jedno – podobało mi się. To jak pojechałam. Plan wykonany.
A o tym, że trzecie miejsce przeszło mi koło nosa staram się nie myśleć :P

Miło było spotkać również innych bikestatowiczówGosię i Mario oraz Janusza i Piotrka pozdrawiam :))

P.S. Krzysiek - dzięki.

4 m-ce w K3
111 w open


SkandiaMaraton Chodzież 2011 © emo

SkandiaMaraton CHodzież 2011 © emo


Relacja i zdjęcia na stronie KSR

No i jest:
Słynny lot w piekło :) - zażywanie kąpieli błotnej podczas maratonu :) © emo


Kategoria Zawody


  • DST 28.00km
  • Teren 28.00km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lębork XC dla Ekspertów

Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 13.10.2010 | Komentarze 2

XC w Lęborku - niby miało być płasko - jasne.
Trasa przygotowana naprawdę nieźle. Podjazdy, których nie powstydziłby się Gdańsk na swoich morenowych wzgórzach. Ukończyłam, ale nie było łatwo. Podobało mi się.
p.s. nie mam pojęcia która wjechałam na metę - ale nie ostatnia :)

XC Lębork 2010 - nie tylko ja tu prowadziłam rower ;) © emo

XC Lębork 2010 © emo

XC - Lębork 2010 - dałam sięna taką trasę - masakra. Ale fajnie było :) © emo


Kategoria Zawody