Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi emonika z miasteczka Kościerzyna . Mam przejechane 39920.29 kilometrów w tym 7385.39 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 1445 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy emonika.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Sakwy

Dystans całkowity:4456.37 km (w terenie 16.00 km; 0.36%)
Czas w ruchu:96:26
Średnia prędkość:17.56 km/h
Liczba aktywności:64
Średnio na aktywność:69.63 km i 3h 51m
Więcej statystyk
  • DST 38.87km
  • Czas 02:42
  • VAVG 14.40km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Suraż- Łapy-Augustów, dzień 7.

Piątek, 28 lipca 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 3

...


_______Gotowi, wypoczęci, ruszamy w drogę do Brzostowa. Przed nami około 80 km.

Tiaaaaa.

Ledwo co do Łap dojechaliśmy. Mocowanie bagażnika zdechło zupełnie. Naprawiam tyle aby dojechać do miasta. Tam szukam serwisu. Znalazłam - ale "tego pana dzisiaj nie ma" - no ja pierdole. Odkręcam tę śrubkę co nam się "wygła", idę do sklepu, proszę o taką samą, albo podobną. Nie uwierzycie. NIE MA. No kurde nie ma w Łapach pieprzonej śruby !!!!

I znów nam zaczął deszcz na łeb lać.

Nie mogłam ryzykować prowizorycznej naprawy udając się na zadupie (zadupie w sensie daleko od cywilizacji :D )

Nie wiedziałam, co robić, żal mi było odpuścić te dwa dni..... Te dwa dni to byłaby przepiękna trasa wzdłuż Narwii i Biebrzy Co prawda byłby to odcinek, który znamy z zeszłego roku – ale właśnie dlatego, że jest tak wspaniały chcieliśmy tam być jeszcze raz.

I co ?

I nic, kuźwa.

W kasie PKP w Łapach dowiedziałam się, że pociąg do Augustowa jest o 19.00 czyli za jakieś 7.5 godziny......

______

Nie będę pisać o szczegółach. Do Stanicy Wodnej PTTK Swoboda pod Augustowem, dotarliśmy jakoś popołudniu. Pociągiem. Dwa  dni wcześniej niż planowaliśmy, ale.... jest wyprawa, jest zabawa i przygoda. A że czasem nie po naszej myśli.... :)

Jak to się mówi? KTO NIE RYZYKUJE NIE PIJE SZAMPANA ?! :) :)



Pociągiem do Białego, potem do Augustowa
Pociągiem do Białego, potem do Augustowa © emonika
Zmęczeni, ale bardziej psychicznie
Zmęczeni, ale bardziej psychicznie © emonika
Augustów, zdobyty
Augustów, zdobyty © emonika
PTTK Swodoba
PTTK Swoboda © emonika
.....




  • DST 4.50km
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Suraż, dzień 6.

Czwartek, 27 lipca 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 2

...

No dziwne by było gdyby się znów coś w nocy nie wydarzyło !

.

Zasnęliśmy w mig. W nocy obudziło mnie znów COŚ... no miałam takie nerwy, że dobrze chyba, że jednak mnie nie poniosły i nie wylazłam z  tego namiotu. Nie wiem "co", albo kto -  ale jakieś bydle zeżarło nam naszą zupę !!!!

I nie był to kotek, ani piesek, tylko cielak chyba! Albo jakiś wielki pies, no taki rozpiździel był w naszej "kuchni", że szok. A jak żarło to COŚ w nocy -  to tak mlaskało i chłeptało, że naprawdę miałam wątpliwości czy to istota z tego świata.


Mniej więcej w tym samym momencie, kiedy rano ogarnialiśmy bałagan, chciałam przygotować śniadanie.... biorę butlę, palnik.... a tam... butla się rozszczelniła, gaz leci, świszczy,  palnik jakiś dziwny.... no nie. No nie. Nosz kurwa no nie.

No wtedy się wściekłam na maxa.

Piszę  sms do  Łatośłętki :D - gdzie tu najbliżej dorwę kuchenkę turystyczną. Odpowiedź brzmi tak, jak się spodziewałam. No i zapierdzielamy (busem) do Białegostoku, do decathlonu co tam wcześniej śpiwór se kupiłam.... Wracamy do Bajdarki około 16.00. Już nam się odechciało jechać dalej w trasę. Zostajemy, kolejną noc w Surażu.


I bardo dobrze to nam zrobiło.

Druga tura prania już sucha, pogoda przepiękna. Chillout.

I już nie zostawialiśmy żarcia "na kuchni" :)



Niezwykle piekny poranek
Niezwykle piekny poranek © emonika




  • DST 55.30km
  • Czas 03:37
  • VAVG 15.29km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Narew - Suraż, dzień 5 - dzikus.

Środa, 26 lipca 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 8

...


Poranek nastał - o 7.00 byliśmy już na rowerach - co nie zdarzyło się nam wcześniej ani później.

PARĘ SŁÓW O MINIONEJ NOCY pod kryptonimem: "pseudo dzikus"
Wieczorem zasnęliśmy dość szybko, mimo tego dziwnego miejsca. Obudziłam się już po ok. 20-30 minutach, słysząc, że podjechał samochód. Stał z włączonym silnikiem około 10 minut. Nie wychodziłam z namiotu, ale też nie spałam. Odjechał - ja zasnęłam. Około 2.00 w nocy budzi mnie hałas pod wiatą, blisko namiotów - byłam pewna, że to jakieś zwierzę wlazło do naszych resztek jedzenia, albo do koszy na śmieci. Wkurzona hałasem wyskoczyłam z namiotu, a tam.... nic. Żadnego człowieka, ani zwierzątka. Postałam chwilkę, i znów słyszę ten hałas, idę w jego kierunku..... a to kuźwa mać folia, worek na śmieci w koszu szaleje pod wpływem wiatru !!! No myślałam, że szlag jasny mnie tam trafi. Wypierdzieliłam te kosze dalej i poszłam spać. Obudziło mnie COŚ około 5.00 - auto, albo dwa podjechały, słyszę, że ktoś się przebiera (chyba zakłada wodery) i włazi do rzeki. Za jakiś czas słyszę tekst: "Ty ! tu jest namiot!, tu chyba ktoś śpi" - pogadali coś tam jeszcze między sobą i .. odjechali. No, ale ja już nie miałam zamiaru się kłaść. Wstałam, ogarnęłam co trzeba, obudziłam Patryka i chciałam stamtąd jak najszybciej odjechać.
______________________________

W trasie, zaledwie po paru km, już w Trześciance dopada nas ulewa..... w miejscowym sklepie, z Panami Kierownikami Wszystkiego, będącymi już pod wpływem (ósmej rano chyba jeszcze nie było!) ucięłam sobie pogawędkę, skąd dokąd, a dlaczego spałam pod wiatą jak przecież mogłam zapukać do niego, albo tego drugiego. Normalnie ubaw miałam na całego. Pani w sklepie pozwoliła nam naładować telefony, choć trochę.
No ale przecież nie będę siedzieć w sklepie, przecież mamy jechać do Kurowa, albo chociaż do Suraża. No i w tej ulewie jedziemy Szlakiem Otwartych Okiennic, a potem Podlaskim Szlakiem Bocianim.
....
Nasze plany dotarcia do Kurowa niweczy awaria mocowania bagażnika Patryka - nikomu nie życzę w ulewie i takich warunkach naprawy czegokolwiek. Nie dość, że leje mi na łeb, to pęknięty SPD nabiera wody jak pieprznięty jakiś. Udaje się nam wspólnymi siłami ogarnąć to mocowanie i lecimy dalej.
Dwa km przed Surażem nagle wychodzi słońce i o deszczu nie ma ani śladu.
Ale zanim to nastąpiło -  ja o mało co się nie utopiłam w kałuży :D  Dziś uratowało nas tylko i wyłącznie poczucie humoru i głupawka jaka nas dopadła.
.
Docieramy na pole namiotowe "Bajdarka", suszymy się, robię pranie, Patryk znów gotuje żurek - z białą kiełbasą, ale bez jajka.
Jest .... znów wspaniale, pięknie, cicho i sucho. Śpimy nad rzeką, na bardzo fajnym, przestronnym niby ale małym polu namiotowym otoczonym wodą.  Ładujemy akumulatory przed jutrzejszą jazdą.
Zasypiamy, nawet nie wiem kiedy.

LINK do wszystkich zdjęć wrzucę w podsumowaniu, a na razie na końcu mapka dzisiejszego odcinka.


Monika i jej głupawka
Monika i jej głupawka © emonikaNaprawa bagażnika
Naprawa bagażnika © emonika
W drodze
W drodze © emonika
Pole Namoiotowe Bajdarka
Pole Namiotowe Bajdarka © emonika
Żuberek z Łomżą nad Narwią
Żuberek z Łomżą nad Narwią © emonika
Pięknie sięzrobiło, Suraż
Pięknie sięzrobiło, Suraż © emonika
Szef kuchni
Szef kuchni © emonika

MAPA TRASY
.




  • DST 57.23km
  • Czas 03:00
  • VAVG 19.08km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Białowieża - Narew, dzień 4.

Wtorek, 25 lipca 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 4

...


Poranek w Białowieży piękny i słoneczny. Ale jakoś chyba w kościach czułam, albo w nadwyrężonej stopie od pękniętego SPD, że będzie lało. Finał taki, że zdążyliśmy tylko złożyć namioty i przygotować śniadanie, które jedliśmy przy ... świecach, tak się zrobiło ciemno.

.

A potem było już tylko piękniej.

Zwiedzanie miasteczka, zakupy, zdjęcia – do Hajnówki wyjechaliśmy chyba około 13.00 – już nie pamiętam.

A tam szukaliśmy serwisu rowerowego – Patryka hamulec “dziwnie się zachowywał”. Znaleźliśmy, Pan powiedział, że nie ma się co martwić i kazał jechać dalej.

.

To co się wydarzyło po dojechaniu do Narwii......  nie da się opisać. To trzeba przeżyć.

Mieliśmy spać w “Zakątku” - ale usłyszałam, że nie ma miejsca na namiot. Jak dojechaliśmy do Narwii – rozpętała się burza, a my pod tymi wiatami nad rzeką.....

Widząc młodzież obok i ich zachowanie doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie jest najlepsze miejsce na spanie. Nie było mowy o dotarciu do Suraża ze względów pogodowych. Zostaliśmy pod tymi wiatami, gdzie obok młodzież bawiła się na całego.

 Co się działo później..... napiszę w następnej relacji.



Śniadanie przy świecach, Białowieża
Śniadanie przy świecach, Białowieża © emonika
Białowieża
Białowieża © emonika
Białowieża
Białowieża © emonika
Narew i nasz apartament
Narew i nasz apartament © emonika

MAPA TRASY
...




  • DST 54.69km
  • Czas 03:02
  • VAVG 18.03km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Siemianówka - Białowieża, dzień 3.

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · dodano: 16.08.2017 | Komentarze 4

...
.

Tak jak wspominałam – spało mi się rewelacyjnie. Wstałam jak już Patryk gotował żurek pod czujnym okiem poznanych rowerzystów – szkolił się :D

Niespiesznie zebraliśmy się w końcu z całym bałaganem i wyjechaliśmy na trasę – kierunek Stary Dwór nad zalewem – tak tylko aby zajrzeć na pole namiotowe, które jeszcze wczoraj było naszym celem. Ładne, czyste, wiaty, miejsca na ognisko, płatne – ale nie żałuję, że zostaliśmy w Rybakach.

Poniedziałek to wędrówka przez Puszczę Białowieską..... smutno było patrzeć jak mija nas co chwila ciężki sprzęt nie rzadziej niż rowerzyści na szlaku, a na drodze leżą ścięte drzewa.
Blisko Białowieży odwiedziliśmy Zamknięty Rezerwat Żubra – nie tego się spodziewałam. Jak ZOO. Nie podobało mi się. Ale fajnie, że tuż przed wejściem spotkaliśmy “naszych znajomych” z Krynek – małżeństwo z Trójmiasta. Wspólnie zwiedziliśmy rezerwat. Czas minął bardzo sympatycznie.

Nasz nocleg to Bierozka, 20 zł/os. No cóż.
Patryk postnowił ugotować kolację: żurek ! Mniam :)

Zasnąć nie pozwalały świerszcze, które tak napierdzielały, że szok. Ale nie to było najgorsze.... Nie rozumiem... jak można jechać na camping z noworodkiem !!! To dziecko było jeszcze czerwone od porodu !!! I płakało non stop, na przemian raz świerszcze, raz noworodek .... ehhh.

Taki urok pola namiotowego.

Mapa poglądowa trasy na dole, pod zdjęciami.


Kraina Żubrów
Kraina Żubrów © emonika
Wycinana Puszcza Białowieska
Wycinana Puszcza Białowieska © emonika

Trasa z Narewki do Białowieży
Trasa z Narewki do Białowieży © emonika
Studnia w lesie, kierunek Białowieża
Studnia w lesie, kierunek Białowieża © emonika

Żuberki w rezerwacie
Żuberki w rezerwacie © emonika
Żurek w wykonaniu mego syna
Żurek w wykonaniu mego syna © emonikaApartamenty Bierozka, Białowieża
Apartamenty Bierozka, Białowieża © emonika
.
MAPA TRASY
.




  • DST 48.85km
  • Czas 02:53
  • VAVG 16.94km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kruszyniany - Zalew Siemianówka, Rybaki, dzień 2.

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 15.08.2017 | Komentarze 5

...
Nie pamiętam kiedy budziło mnie pianie koguta  - i to skuteczne. Jest cudownie !
.
Nie zwiedzaliśmy wczoraj meczetu ani jurty. Zostawiliśmy to sobie na rano dziś właśnie. Była to dobra decyzja.
Meczet to miejsce, którego nie można pominąć w Kruszynianach  - a co najważniejsze - należy go zwiedzić z przewodnikiem panem Dżemilem. Wspaniała lekcja historii, której słuchaliśmy z zapartym tchem.
Potem udaliśmy się do Tatarskiej Jurty, do pani Dżenetty - ale nie spędziliśmy tam wiele czasu.
.
Zgodnie z planem trafiliśmy do miejscowości Zubry, gdzie dzięki podpowiedzi Marszego z forum,zjechaliśmy z asfaltu na starą drogę główną i naszym oczom ukazały się piękne chaty ustawione prostopadle do drogi - magiczne miejsce.

Naszym celem był Zalew Siemianówka i pole namiotowe w Starym Dworze. Po drodze spotykaliśmy ekipę z Siedlec, którzy jadą też nad zalew, ale do Rybaków, na gminne pole namiotowe, gdzie nie chciałam jechać ze względu na bezpieczeństwo. Jednak ze względu na towarzystwo, z którym czułam się raźniej, zmieniłam plany i wspólnie robiliśmy się w Rybakach właśnie. Oj było wesoło i to bardzo. Nowo poznani rowerzyści byli z Siedlec, a startowali od północnego początku GV, a kończyli w Hajnówce. Wieczór upłynął bardzo sympatycznie, aż nas bolały brzuchy od śmiechu, a potem spało mi się tak dobrze, że nawet poranne krzątanie się wszystkich w naszym małym obozie mnie nie obudziło.
.
Gminne pole namiotowe w Rybakach nad zalewem jest bezpłatne, tak samo jak prysznice i toalety, ale te czynne są w sb-ndz. od 10.00 do 20.00, a pon.-pt. do 18.00. Nie zostałabym tam gdybym była tylko z Patrykiem, zwłaszcza, że jak przyjechałam, to było tam chyba z tysiąc ludzi - gorące niedzielne popołudnie.


 Meczet w Kruszynianach
Meczet w Kruszynianach © emonika
Tatarska Jurta w Kruszynianach
Tatarska Jurta w Kruszynianach © emonika
Dom w miejscowości Zubry
Dom w miejscowości Zubry © emonikaZubry i wspaiałe domy
Zubry i wspaiałe domy © emonika
Miejscowość Zubry. Piękne miejsce
Miejscowość Zubry. Piękne miejsce © emonika
Apartament nad Zalewem Siemianówka, Rybaki :)
Apartament nad Zalewem Siemianówka, Rybaki :) © emonika
MAPA TRASY
.




  • DST 71.89km
  • Czas 04:36
  • VAVG 15.63km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Białystok - Kruszyniany, dzień 1.

Sobota, 22 lipca 2017 · dodano: 15.08.2017 | Komentarze 10

...

Udało się mi ponownie wyruszyć razem z synem Patrykiem na kolejną wyprawę rowerową - bez Marcina niestety /taka praca/.
.
Pierwotny plan zakładał, że zaczynamy w Białymstoku i jedziemy na południe wzdłuż granicy Polski. Jednak wspominając piękne rejony nad Biebrzą i Narwią, oraz mazurskie jeziora - postanowiliśmy tam wrócić, zmieniając nieco  wstępne ustalenia.

Do "Białego" przyjeżdżamy pociągiem o 23.00 w piątek. Śpimy w Domu Studenta Alfa. W sobotę rano, śniadanie i jazda do..... decathlonu. Po śpiwór, którego nie zdążyłam kupić przed wyjazdem.
Zanim tam dojechaliśmy pękł mi mój but spd, podeszwa w poprzek........ No pięknie się zaczyna, chociaż to nie pierwsza "przygoda" tej wyprawy, która podniosła mi ciśnienie do zenitu /ale o tym później/.

.
W końcu wyjeżdżamy z miasta /z pękniętym butem spd/,  kierując się na Supraśl, gdzie robimy pierwszą przerwę na drugie śniadanie. Szukamy sklepu, robimy zakupy i jemy sobie nad rzeką Supraśl, w pobliżu Pałacu Archimandrytów oraz Prawosławnego Monasteru Zwiastowania NMP. Spokojnym tempem docieramy do Krynek, gdzie poznajemy parę z Trójmiasta, też rowerzyści, ale przemieszczający się tym razem autem, z rowerami na dachu. Wymieniamy informacje, dowiaduję się, że szlak nad Biebrzą jest zalany, ale da się jechać i rozstajemy się /ale nie na długo/.
.
Do Kruszynian docieramy wykończeni fizycznie po tych interwałach. Normalnie mamy dość. Niby nic, a jednak takie zróżnicowanie terenu zrobiło z nas "dętki". Trafiamy do Zajazdu Tatarskiego, spotykam się z Panią Danutą i pozdrawiam od Marszego i R_ocha :)
Pani Danuta, hrabina (zapomniałam nazwisko) - wskazała nam miejsce aby rozbić namioty, nie chciała pieniędzy za nocleg, tylko zaprosiła nas do zamówienia czegoś z Zajazdu. Patryk wybrał Czebureki  - palce lizać !!! A ja ..zamówiłam nalewkę Listkowiak - na wynos :D
Jesteśmy zmęczeni, ale czujemy się fajnie. Jest cicho, spokojnie, pięknie, cudownie. Idziemy spać.
.

 
Supraśl, i rzeka i miasto, i bulwar
Supraśl, i rzeka i miasto, i bulwar © emonika
Cel oosiągnięty, Kruszniany zdobyte
Cel osiągnięty, Kruszyniany zdobyte © emonika
Zajazd Tatarski na Końcu Świata, Kruszyniany
Zajazd Tatarski na Końcu Świata, Kruszyniany © emonika
Czebureki w Zajeździe Tatarskim mniam !!
Czebureki w Zajeździe Tatarskim mniam !! © emonika
Nasz apartament w Kruszynianach :)
Nasz apartament w Kruszynianach :) © emonika

MAPA TRASY
.




Podsumowanie Mazury Podlasie 2016

Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 05.08.2016 | Komentarze 10

...
10 dni jazdy na rowerze, 14 dni poza domem, 734.22 km

Tak jak wspominałam - dziś wiem, że dla mojego syna te 14 dni to chyba za wiele, ale być może to wynikało z tego, że pod koniec nieco mi się rozchorował. Wiem też, że lepiej trzymać się opracowanej trasy niż zmieniać wszystko (tak jak pierwszego dnia się stało). Przez tę decyzję nie pojechaliśmy do Bani Mazurskich ani Rapy, a jechaliśmy jakimiś g... nymi drogami pokonując mniej więcej ten sam dystans do Gołdapi. Szczerze mówiąc miałam serdecznie dość tej wyprawy już po kilku godzinach jej trwania. Nic nie było tak jak zaplanowałam - wydaje mi się, że ktoś chciał mi "coś pokazać" - ale mu nie wyszło.
Obiecałam sobie, że kolejne dni naszej jazdy będą przebiegały zgodnie z planem (oczywiście odstępstwa nie są czymś złym - ale tylko przemyślane zmiany są dobre).
Wiedziałam, na co mogę liczyć i na ile ze strony syna, co do Marcina - był to nasz pierwszy taki wyjazd - chciałam abyśmy powiedzieli sobie - co i czego kto  oczekuje i "jak widzi" te dni wspólne - czy tylko rower i nabijanie km czy jednak wakacyjną jazdę na rowerze z zapamiętaniem fajnych miejsc i leżenie w trawie. Wydawało się, że wszystko jest jasne - nie było.
No cóż.
Wiem, że potrzebuję jechać gdzieś sama - nie dam rady wyskrobać 14 dni - ani nawet pięciu - ale może cztery... i wtedy pojadę sobie. :)

Podsumowując - było fajnie, mieliśmy trzy takie dwudniowe przerwy w Smolnikach, Osowcu i Kurowie. To pozwoliło nam odpocząć i nabrać sił na dalszą jazdę. Pogoda dopisywała pod każdym względem. Żałuję, że nie miałam włączone endomondo cały czas - oszczędzałam telefon - i wiem że powinnam mieć dwa power banki (mimo że jeden ma 10.000mAh) - wtedy byłabym spokojniejsza, że nie zabraknie nam energii. Cieszę się, że umiem uzupełnić kartusz gazem do zapalniczek i nie kosztuje to majątku - a działa lepiej i szybciej się woda gotuje. Brakowało mi "małego plecaka" na najpotrzebniejsze rzeczy przyczepionego na sakwy (z torby z kierownicy zrezygnowałam celowo przed wyjazdem). Dzienne dystanse po około 70 km były optymalne - nie trafialiśmy na nocleg późno - tylko popołudniem i mieliśmy czas na inne zajęcia niż tylko rower - a to tez nam w sumie chodziło.

Najcenniejszy dla mnie był czas spędzony z Patrykiem - tego nie zabierze nam nikt. Cieszę się, że chce ze mną jeszcze jeździć. :)

Tęsknię do takiego "przyjemnego chłodu wieczornego", siedzenia przed namiotem, słuchając ciszy..... ehhhhh


Mapka poglądowa naszej trasy. - taka mniej więcej.
Zdjęcia - jeszcze nie opracowane do końca ;)






  • DST 32.16km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.68km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

10. Strzelce - Wilkasy - Giżycko

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 04.08.2016 | Komentarze 2

...

Zostajemy na campingu Szekla i się kurujemy - Patryk znaczy się. Dziś mogę napisać, że nadal miał jakieś tam przeziębienie i biegunkę, ale z godziny na godzinę było coraz lepiej.
Ja pojechałam po auto i po zakupy do Giżycka.
Dzień spędzony nad j. Niegocin - leniwe patrzenie się w niebo na pomoście :)
Nawet udało mi się ubrać bikini i nieco poopalać. Woda..... cudna. Choć nie pływałam. Patryk za to szczęśliwy - łowił ryby z kolegą  i zadowolony, że nie "musi jeździć rowerem". Pisząc to dziś wiem jak się czuł - wtedy mi tego nie mówił - ale ja nie nalegałam na jazdę. Wiedziałam, że mamy teraz właśnie czas na totalny relaks i nicnierobienie. Po prostu wakacje na całego.
Patryk odpoczął, nabierał sił po niewielkiej infekcji układu pokarmowego - było coraz lepiej.

...................................................................................................................................................................................................

Mieliśmy wracać do domu w niedzielę (autem już),  potem plany się zmieniły i niby to miała być sobota. Ale postanowiłam wrócić w piątek nikomu nic nie mówiąc.
Po drodze pewne okoliczności sprawiły, że nie wjechaliśmy do domu tylko udaliśmy się prosto do Wdzydz. A tam.... spędziliśmy chyba najlepszy  wieczór we dwoje (nie ma to jak w "domu") - być może to wynikało  z poprawy zdrowia Patryka, a być może z miejsca gdzie się znaleźliśmy - czyli w naszych ukochanych Wdzydzach. Mijaliśmy różne jeziora, różne brzegi........ ale wiem jedno: JEŚLI WIDZIAŁEŚ ŚWIAT, A NIE WIDZIAŁEŚ WDZYDZ - TO NIE WIDZIAŁEŚ NIC :)

Podsumowanie wyprawy - niebawem :)


 
J. Niegocin
J. Niegocin © emonika
Giżycko
Giżycko © emonika
Tawerna
Tawerna © emonika
Camping Szekla
Camping Szekla © emonika
Camping Szekla
Camping Szekla © emonika
Camping Szekla Patryk i piesełki
Camping Szekla Patryk i piesełki  - poranek© emonika




  • DST 44.33km
  • Czas 02:54
  • VAVG 15.29km/h
  • Sprzęt Moja "Lady"
  • Aktywność Jazda na rowerze

9. Osowiec - Grajewo PKP - Gizycko - Strzelce

Środa, 27 lipca 2016 · dodano: 04.08.2016 | Komentarze 0

...


Rano jeszcze w Osowcu nie było możliwości, aby przekonać Patryka do rowerowania planowego. Dojechaliśmy do Grajewa - potem wsiedliśmy w pociąg do Giżycka, tam sprawdziłam czy auto moje jest na miejscu pod pocztą i pojechaliśmy szukać campingu jakiegoś. Udało się trafić na super miejsce Camping Szekla :)

Zanim jednak tam dotarliśmy  - rano, jeszcze w Osowcu urwał się naciąg do mojej sakwy...... żadne trytki i zipy jakoś nie chciały tego scalić. Jechało się.. ostrożnie.

Na campingu... późnym wieczorem, okazało się, że moje dziecko ma gorączkę, biegunkę, wymioty - cały dzień był jakiś taki..... teraz wiem skąd ten brak chęci i siły na jazdę. ehhh.
Do rana jakoś się nam udało przetrwać.
Spanie w cichym miejscu pola namiotowego pozwoliło Patrykowi wypocząć.



Poranek i zerwany naciąg
Poranek i zerwany naciąg © emonika
Odpoczynek po drodze
Odpoczynek po drodze © emonika
Grajewo i Patryk
Grajewo i Patryk © emonika
Grajewo i ja
Grajewo i ja © emonika
Samolocik
Samolocik © emonika
Camping Szekla
Camping Szekla © emonika